Od
kilku minut leżałam na łóżku, uparcie wpatrując się w sufit. Zaczął się nowy
dzień, pierwszy w zupełnie obcym miejscu. Nie miałam ochoty wstawać, jednak
byłam pewna, że jeśli zaraz nie zejdę na dół, to rodzice sami pojadą do szkoły,
aby zapisać mnie do klasy. Nie mogłam do tego dopuścić. Wstałam, przeciągając
się i podeszłam do jednego z pudeł, w którym znajdowała się część moich ubrań.
Wygrzebałam pierwszą lepszą sukienkę i ruszyłam do łazienki.
*
Rodzice
jedli już śniadanie, gdy weszłam do jadalni. Spojrzeli na mnie z uśmiechami i
zaprosili do stołu. Pokiwałam jednak przecząco głową i wyciągnęłam zza pleców
kartkę gęsto zapisaną drukowanymi literami i przyozdobioną licznymi
skreśleniami. Wczorajszego wieczora, leżąc w łóżku i pisząc z Ino, tworzyłam
list z prośbą do rodziców, aby zgodzili się na lekcje indywidualne.
-Dobrze
- powiedział tata, po przeczytaniu treści wiadomości, jednak mama zgromiła go
spojrzeniem, przez co zamilkł.
-Musisz
chodzić do szkoły. Jeśli nie będziesz spędzać czasu z rówieśnikami, to staniesz
się odludkiem, Saki - moja chwilowa radość prysła, jak bańka mydlana.
-Nic mi nie będzie - pokazałam na migi - Nie chcę chodzić do szkoły, dopóki nie
odzyskam głosu - usiadłam przy stole i spojrzałam błagalnie na matkę - Poza szkołą też na pewno znajdę jakichś
przyjaciół.Obiecuję!
-Kochanie.
My chcemy dla ciebie, jak najlepiej - mama odłożyła filiżankę z kawą i
wyciągnęła w moim kierunku dłoń, którą ja uścisnęłam - Dlatego, jeśli naprawdę
tego chcesz, to zgoda. Ale musisz mi obiecać, że gdy tylko znów będziesz mówić,
pójdziesz do szkoły, choćby miał to być ostatni tydzień przed wakacjami - z
szerokim uśmiechem pokiwałam głową na "tak" i zabrałam się za konsumowanie
posiłku.
-Pojedziemy
za pół godziny. Wyrobisz się? - chwilową ciszę przerwał tata, wstając od stołu. Przytaknęłam, mając pełne usta jedzenia. Zapewne wyglądałam w tej chwili jak
chomik. Byłam taka szczęśliwa, że aż miałam ochotę skakać pod sufit. Udało mi
się przekonać rodziców do mojej propozycji, co w sumie poszło całkiem łatwo.
Nie spodziewałam się takiego rezultatu, a jednak udało się. Miałam
najwspanialszych rodziców na świecie.
*
Od
razu po śniadaniu pobiegłam do pokoju, aby zabrać dokumenty, telefon, ołówek
oraz wyjątkowo gruby notes, z którym nigdy się nie rozstawałam. Od zawsze
pełnił funkcję mojego szkicownika, a od dwóch lat także użyczał mi swoich stron,
gdy musiałam coś komuś przekazać. Nie przeszkadzało mi, że wypadały z niego kartki,
a okładka wyglądała jak siedem nieszczęść. Był moim największym skarbem i
nikomu, pod żadnym pozorem bym go nie oddała. Wszystkie te rzeczy wrzuciłam do
torebki, którą przewiesiłam przez ramię. Na stopy włożyłam baleriny i pobiegłam
na parter, gdzie czekali już na mnie moi rodzice. Czym prędzej wsiadłam do
samochodu i już po chwili byliśmy w drodze do liceum.
*
Okolica
wokół szkoły była niezwykle zielona. Nigdy by mi na myśl nie przyszło, że w
centrum tak ogromnego miasta, jakim było Tokio, może znajdować się tak bujny
teren. Rodzice wysadzili mnie przed bramą wejściową, a sami pojechali szukać
miejsca parkingowego. Widząc budowlę stylizowaną na starą, od razu wyjęłam mój
notes i zbierając wszystkie kartki do kupy zaczęłam ją szkicować. Powoli dreptałam
deptakiem, tylko raz na jakiś czas patrząc przed siebie, aby przyjrzeć się
budynkowi i oddać dokładnie każdy detal na rysunku lub, aby skinąć
przepraszająco w stronę osób, na które przez nieuwagę wpadałam. Z każdą chwilą
zbliżałam się coraz bardziej do wejścia do szkoły i jednocześnie do zakończenia
rysunku, gdy nagle w kogoś uderzyłam. Straciłam równowagę, jednak nie upadłam.
Notes wypadł mi z rąk i kartki rozsypały się po chodniku. Czym prędzej schyliłam
się, aby móc je pozbierać.
-Powinnaś
patrzeć przed siebie - usłyszałam niezwykle przyjemny dla ucha głos i ujrzałam
drugą parę dłoni, zbierającą moje rysunki. Podniosłam wzrok i pierwsze, co
udało mi się dojrzeć, to szeroki uśmiech, a następnie dwoje wyjątkowo ciemnych,
wręcz czarnych oczu. Moja twarz zapłonęła żywym ogniem i mogłabym przysiąc, że
zarumieniłam się aż po końcówki moich różowych włosów. Przełknęłam ślinę i
niewiele myśląc, zerwałam się na równe nogi i uciekłam. Nieznajomy chłopak
krzyczał coś za mną, jednak nie chciałam się zatrzymać. Serce waliło mi jak
szalone. Notes wrzuciłam do torebki i wpadłam jak strzała do budynku. Dopiero w
chłodnym wnętrzu przedsionka, lekko się uspokoiłam i już powoli ruszyłam na
poszukiwania sekretariatu.
*
Przybyłam
w samą porę. Rodzice akurat wchodzili do gabinetu dyrektora. Miałam szczęście.
Weszłam od razu za nimi i ukłoniłam się nisko na powitanie. Dyrektorem był
starszy, długowłosy mężczyzna o imieniu Jiraiya. Uśmiechnął się szeroko na mój
widok i po krótkim wprowadzeniu przeszedł do konkretów.
-Nasza
szkoła jest jedną z najlepszych w całym Tokio. Oferujemy szeroki wachlarz zajęć
dodatkowych. Po lekcjach działają różne koła zainteresowań, mamy możliwość...
-Interesują
nas zajęcia indywidualne dla naszej córki. Jak pan wie, na chwilę obecną nie
jest w stanie mówić i bardzo zależy jej na tym, aby uczyć się samej, dopóki
wszystko nie wróci do właściwego porządku - moja mama dość nieuprzejmie weszła
w słowo dyrektorowi, jednak ten bez żadnych sprzeciwów wysłuchał jej do końca.
Ja jedynie raz na jakiś czas przytakiwałam skinięciem głowy.
-Ależ
to żaden problem! Wprawdzie mamy już niemal koniec roku szkolnego, a w twoim
przypadku dziecino, także koniec liceum, jednak to nie zmienia faktu, że to nie
jest problem. Mamy w tym celu wyspecjalizowany personel, który na pewno z
chęcią będzie prowadzić indywidualne zajęcia z panienką - nastąpiła chwilowa
pauza, aby mógł wyczytać moje imię z dokumentów, jakie mu dostarczyliśmy - z
panienką Sakurą - i szeroki uśmiech, jaki na koniec posłał w moim kierunku.
Odwzajemniłam go. Byłam szczęśliwa! Osiągnęłam sukces!
*
Po
powrocie do domu wpadłam o dziwo na mojego brata. Nie widziałam go, odkąd
zatrzasnęłam mu drzwi od mojego nowego pokoju przed nosem. Dziś był cały w
skowronkach, co było do niego wyjątkowo niepodobne. Zazwyczaj chodził znudzony
lub przerażająco wręcz poważny, a teraz emanował szczęściem na kilometr!
-Widziałem
się z moimi kumplami ze studiów! Koniecznie musisz ich poznać - i w ten oto
cudowny sposób dowiedziałam się, co spowodowało taką radość u mojego brata.
Machnęłam na to stwierdzenie ręką i po schodach ruszyłam na piętro. Kenta jednak
nie odpuszczał - Nie często zdarza się taka okazja, Saki! Masz okazję poznać
nowych ludzi... - podczas, gdy on wygłaszał swój monolog, wyjęłam z torebki
notes, wyrwałam kartkę, na której napisałam jedno maksymalnie krótkie zdanie i
wręczyłam ją zaskoczonemu bratu, przed którym następnie znów zatrząsnęłam drzwi
- Odwal się?! Tylko tyle masz mi do powiedzenia? - wrzasnął, a potem wszystko
ucichło. Najwidoczniej moja króciutka wiadomość przyniosłam oczekiwany efekt.
Kenta się odwalił.
Po
wejściu w głąb pokoju, od razu odłożyłam torebkę na łóżko, po czym zdjęłam
baleriny i zaczęłam grzebać w jednym z pudeł w poszukiwaniu szarych dresowych
spodni i białego T-shirtu. Moja mama nie znosiła, gdy ubierałam spodnie.
Uważała, że miałam piękne nogi i powinnam je eksponować. Oczywiście kochałam sukienki,
ale gdy w grę wchodziła duża ilość pracy, w tym wypadku przy wypakowywaniu
moich rzeczy, wolałam ubrać coś wygodniejszego, w czym czułabym się wyjątkowo
komfortowo.
Gdy
odnalazłam pożądane elementy garderoby, ruszyłam do pierwszych drzwi na lewo.
Byłam mile zaskoczona, gdy rano odkryłam, że mam dostęp zarówno do mojej
własnej łazienki, jak i garderoby. Zastanawiałam się, od jak dawna rodzice
planowali przeprowadzkę do tego miejsca, bo nie wierzyłam, aby z dnia na dzień
podjęli tak ważną decyzję, a do tego w tak ekspresowym tempie kupili dom. Takie
coś było niewykonalne.
Po
przebraniu się w luźny dres, zbiegłam na parter na obiad. Wszyscy siedzieli
przy stole, gdy weszłam do pomieszczenia. Mama zmierzyła mój strój krytycznym
spojrzeniem, jednak nic nie powiedziała. Sama miała na sobie luźną, bawełnianą
sukienkę, przewiązaną w pasie plecionym sznurkiem. Doskonale zdawała sobie
sprawę, że wszystkich nas po posiłku czeka prawdziwie męczące zadanie -
mieliśmy się wypakować i zadomowić w nowym domu.
***
-Siema
stary! - Naruto jak zwykle nie brakowało entuzjazmu. Moi rodzice pojechali na
kolejną durną delegację, więc z bratem wpadliśmy na pomysł, żeby zaprosić kumpli
na wspólne oglądanie meczu. Po kilkunastu minutach od rozesłania SMSów do
każdego, przybyli zorganizowaną grupą do naszego domu. Był Naruto, Kiba,
Shikamaru i Suigetsu oraz kilku kumpli Itachiego. Każdy z nich przyniósł albo
przekąski, albo alkohol i w końcu po przygotowaniu wszystkiego, zasiedliśmy
przed telewizorem z piwem w dłoniach. Dziś Japonia grała z Niemcami. Oczywiście
naszymi faworytami byli nasi rodacy i wierzyliśmy, że to właśnie oni zwyciężą
ten pojedynek! Inaczej być nie mogło! Przez niemal cały mecz, po domu roznosiły
się mniej, lub bardziej zdenerwowane okrzyki.
-Nakazawe
masz po lewej! Podaj mu debilu!
-Nakamura
strzelaj! Jesteś wolny!
-Ja
pierdolę! Spalony! - warknął Pein, gdy gol naszego rodaka nie został uznany. Po
pierwszej połowie był remis, dwa do dwóch. Pojedynek był bardzo wyrównany, co
tylko potęgowało nasze emocje.
-Tak
się zastanawiam - naszą chwilę konsternacji przerwał Deidara - Dlaczego laski
nie potrafią zrozumieć, co to jest spalony?
-Albo
jak działa karny! Przecież to takie banalne! - zawtórował mu Kiba, sięgając do
miski po kolejną garść chipsów.
-Spróbuj
zrozumieć kobiety - zaśmiał się Itachi i poklepał swojego kumpla po ramieniu, w
ramach pocieszenia - Chciałbym poznać dziewczynę, która interesowałaby się
piłką nożną w takim stopniu, jak wy! To byłoby spełnienie marzeń - i nagle
wszyscy jakby za machnięciem czarodziejskiej różdżki się zamyślili. W tym także
i ja. Musiałem przyznać bratu rację. Taka dziewczyna, to byłby skarb w czystej
postaci.
*
Gdy
mecz się skończył i zaczęło się ściemniać, ludzie zaczęli się rozchodzić.
Został tylko Itachi jako, że mieszkaliśmy razem oraz Naruto. Po ogarnięciu
salonu, zasiedliśmy w moim pokoju. Włączyłem głośnego rocka i zająłem miejsce w
obrotowym fotelu. Po około piętnastu minutach Itachi opuścił nas, ponieważ miał
randkę z jakąś małolatą, którą poznał na jednej z imprez. Nie popierałem tego
związku, ale niestety niewiele miałem w tej kwestii do gadania.
-Ty!
Patrz! To ta laska! - chwilową ciszę, jaka panowała w moim pokoju przerwał
Naruto, który podszedł do okna i wskazał palcem na okno naprzeciwko mojego. Zbliżyłem
się i rzeczywiście ją dostrzegłem.
-Faktycznie...
- nieznajoma siedziała na środku swojego pokoju w otoczeniu załączonego
laptopa, porozrzucanych kartek oraz kilku stosików książek. Wokół palca
wskazującego lewej dłoni owijała zbłąkany kosmyk różowych włosów, który
najwidoczniej wyplątał się z jej luźnego kucyka. Uśmiechnąłem się na ten widok
i podszedłem do mojego plecaka, z którego po chwili wyjąłem plik kartek. Na
każdej z nich widniał jakiś obrazek lub zapisany pochyłą czcionką tekst. Gdy
rano wpadłem na nią przed szkołą, niemal doznałem objawienia. Wyglądała niczym
aniołek w białej sukience, z rumianymi policzkami. Chciałem być miły, uczynny i
poznać ją, a ona całkowicie zbiła mnie z tropu swoją nagłą ucieczką. Byłem w
szoku, to prawda, ale przecież musiałem ją odszukać. Byłem w posiadaniu jej
własności, którą należało jej oddać. A teraz, gdy wiedziałem, że jesteśmy
sąsiadami, musiałem nawiązać z nią kontakt.
-Zwróć
jej uwagę na siebie i zagadaj do niej! Koniecznie! - krzyknął podekscytowany
Uzumaki, podchodząc do fotela - Ja się będę zbierać, a ty działaj, Uchiha! -
klepnął mnie po plecach i wyszedł. Zostałem sam i tak, jak powiedział mi
przyjaciel, zamierzałem dać jej znać o sobie. Miałem jednak ciut inny plan.
Nieco bardziej niekonwencjonalny niż zwykłe zagadanie.
Z
szuflady biurka wyjąłem blok rysunkowy, flamaster oraz gumkę do gumowania. Na
czystej kartce napisałem drukowanymi literami wiadomość i odłożyłem ją na bok.
Następnie wziąłem gumkę, otworzyłem okno, wycelowałem, rzuciłem i na powrót je
zamknąłem, uważnie obserwując rozwój akcji. Gumka uderzyła w okno mojej nowej
sąsiadki, na co ta odwróciła się szybko w moją stronę. Na jej twarzy malował
się szok. Dałem jej znak ręką, aby chwilę poczekała. Czym prędzej sięgnąłem po
zapisaną kartkę i odwróciłem ją w jej stronę, szeroko się uśmiechając. Zrobiłem
pierwszy krok!
~*~
I oto drugi rozdział za nami! Mam napisany już rozdział trzeci, ale do jego opublikowania trochę czasu. Na studiach mam masę roboty, co wiąże się z niewielką ilością czasu do pisania! Ale spokojna głowa! Majówka i Wielkanoc już tuż tuż ;D No w każdym razie powiem Wam, że porwałam się z motyką na księżyc. Napisanie opowiadania, w którym jedna ze stron nie potrafi mówić, jest na prawdę ogromnym wyzwaniem xD Ale już mam koncepcję (i jeden rozdział napisany w całości), więc dam radę. Mam nadzieję, że wytrwam do końca i kiedyś pojawią się pod notką znamienite słowa "THE END", tym bardziej, że na opowiadanie nie mam totalnie żadnej koncepcji. Piszę, co mi na myśl przyjdzie xD
To tyle na dziś. Pozdrawiam i do następnej :)
Rozdział jak zwykle niesamowity :D Podoba mi się, że jest tak spokojnie ;) Cudowne oderwanie się od zwariowanej rzeczywistości :D
OdpowiedzUsuńSakura uciekła przed Sasuke? Nie spodziewałam się tego :P Zresztą nie sądziłam, że tak szybko dojdzie do ich pierwszego spotkania ;) Niemniej jednak jestem mile zaskoczona :) Podoba mi się to, że zainteresował się nią :) Do tej pory nie spotkałam się z opowiadaniem w którym Uchiha paliłby się do poznania Sakury :P Fajna odmiana :D Czuję, że jeszcze niejednokrotnie nas zaskoczysz :)
Z niecierpliwością czekam na kolejne notki ;)
Pozdrawiam i życzę weny!
Szablon na PG już gotowy! :)
OdpowiedzUsuńJeju trafiłam tu przez przypadek i nie żałuję :D Blog świetny, charaktery bohaterów już mnie interesują : ) Ogólnie motyw Sakura-niemowa (chwilowo) jest mega. Pierwszy raz się z takim spotkałam i jestem od wrażeniem. Czekam na nexta. Możesz spodziewać się częściej moich komentarzy. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że tutaj trafiłaś i że się Tobie opowiadanie podoba. Pozdrawiam :)
UsuńI teraz nasuwa się pytanie: Co sasuke nabazgrał na kartce? :D
OdpowiedzUsuńTak, idealne pytanie, któe przez następne kilka minut bd mnie dręczyć...o my good.
no,no,no, ale się zapowiada, nie myślałam że tak szybko ich "poznasz" o ile tak to można nazwać..
znając życie napewno Sasóś nieogarnia, że Saki nie umie (tudzież niemoże) mówić, no, ale taki los!
Pozdrawiam ^-^