Zdezorientowana
usiadłam na łóżku i rozejrzałam się dookoła. Było już jasno. Zerknęłam przez
okno i dostrzegłam słońce wznoszące się wysoko na niebie. Zdziwiona spojrzałam
na zegarek i zorientowałam się, że zbliżało się południe. Z uśmiechem
przeciągnęłam się i wypuściłam powietrze z ust. Od dawna nie spało mi się aż
tak dobrze, jak dziś. Czy to za sprawą nowego miejsca, czy może bruneta, który
śnił mi się tej nocy? Nie wiem. Przede wszystkim jednak mogłam wyspać się do
woli dzięki temu, że zajęcia miałam dopiero na czternastą.
Wstałam
z łóżka i przechodząc koło okna, niespodziewanie zauważyłam kartkę przyklejoną
do okna na przeciwko. Widniał na niej napis: 'Dzień dobry! :)'. Z szerokim uśmiechem złapałam za czystą kartkę
oraz długopis i odpisałam na jego przywitanie, po czym kawałkiem taśmy
przykleiłam wiadomość do szyby. Tak bardzo chciałabym czekać na niego, ale musiałam
powoli szykować się do wyjścia. Słodkiego leniuchowania nadszedł kres.
Zmierzając do pomieszczenia obok, włączyłam wieże i puściłam ulubioną piosenkę,
którą zaczęłam nucić. W łazience odkręciłam kurek z ciepłą wodą, aby zapełnić
wannę, dodałam olejków zapachowych i poszłam do garderoby. Długo stałam i
przeglądałam ubrania, aż w końcu zdecydowałam się na beżową koszulkę, miętową
spódniczkę i białe szpilki. Gdy wróciłam do łazienki z wybranym strojem, wanna była
juz niemal pełna. Zrzuciłam z siebie piżamę i raz dwa wskoczyłam do cieplej
wody.
*
Relaks
nie trwał wystarczająco długo. W pokoju rozległ się dźwięk przychodzącej na mój
telefon wiadomości. Owinięta w ręcznik ślizgiem wjechałam do pomieszczenia i
złapałam za komórkę. Odczytałam SMSa. Mama pytała w nim, czy wstałam,
informowała o zostawionym drugim śniadaniu oraz o niemożności zawiezienia mnie
do szkoły. Na ten ostatni temat miałam porozmawiać z tatą lub z Kentą.
Oczywiście tata był w pracy, bo zdążył uprzedzić mnie o tym poprzedniego dnia
wieczorem. Więc jedyną pozostałą mi opcją był mój brat. Dlatego też zaczęłam
rozważać kwestie spaceru. Z nim nigdy nic nie było wiadomo. Odpisałam mamie na SMSa
i wróciłam do łazienki. Szybko ubrałam się, włosy rozpuściłam z warkocza i dokładnie
je rozczesałam oraz zrobiłam sobie delikatny makijaż. Gdy poranne, łazienkowe
czynności miałam już z głowy, wróciłam do pokoju i zaczęłam wrzucać do torebki
najpotrzebniejsze rzeczy. Notes, pióro, ołówek z gumką, telefon i dokumenty.
-Sakura!
Pospiesz się! - nagle ni z tego, ni z owego usłyszałam krzyk Kenty.
Najwidoczniej został uprzedzony przez mamę lub tatę, że ma mnie zawieźć do
szkoły i nie zdążył wybyć z domu. Z uśmiechem wyszłam na korytarz i ze
szpilkami oraz torebką w dłoniach zaczęłam schodzić na parter. Przy drzwiach
czekał na mnie brat - Siostra! Coś taka rozpromieniona? Czyżby to zasługa
Sasuke? - zapytał z cwanym uśmieszkiem, a ja z wrażenia aż zatrzymałam się w
połowie drogi. Czym prędzej wyjęłam notes i na kartce nakreśliłam kilka
pochyłych liter.
-'Znasz go?'
-No
jasne, że znam! To brat mojego kumpla ze studiów. A poza tym to nasi sąsiedzi!
Saku! W jakim ty świecie żyjesz? - zapytał z wyraźnym wyrzutem. No cóż. Nie
zawsze nadawaliśmy na tych samych falach.
-'Na świecie wśród samych wariatów!' - pokazałam
mu język i minęłam go w drzwiach. Na podjeździe stało już jego czarne Audi.
Otworzyłam sobie drzwi i zajęłam miejsce pasażera.
-Nie
trzaskaj drzwiami, dziewczyno! - usłyszałam, gdy tylko pojawił się koło mnie.
Na śmierć zapomniałam, że z jego samochodem należało obchodzić się, jak z
jajkiem. Złotym jajkiem do tego, żeby nie było zbyt kolorowo. Wzruszyłam
jedynie ramionami na jego uwagę, rzuciłam torebkę na tylne siedzenie i zapięłam
pas. Myślałam, że zawróci i zawiezie mnie do szkoły, jednak on ruszył w całkiem
innym kierunku. Spojrzałam na niego zdziwiona, na co on uśmiechnął się i
machnął lekceważąco ręką. Zirytowana uderzyłam go dłonią w ramię. Mruknął
niezadowolony, jednak po chwili odpowiedział mi.
-Jedziemy
jeszcze po Deidarę. Umówiłem się ze znajomymi na kręgle, więc gdy ty będziesz
mieć zajęcia, ja będę miło spędzał czas - spojrzałam na niego przerażona. Byłam
pewna, że wspominałam mu, że póki nie odzyskam głosu, nie chcę poznawać jego
kolegów. Najwidoczniej całkowicie zlekceważył moje zdanie. Znowu. Już chciałam po
raz kolejny go uderzyć, gdy samochód zatrzymał się pod dużym żółtym domem, z
którego po chwili wybiegł roześmiany blondyn. Niezwykle przystojny blondyn. W
zasadzie z wygładu przypominał mi Ino. Mieli taki sam odcień włosów, te same
niebieskie oczy i niemal identyczny szeroki uśmiech. Zadowolony chłopak zajął
miejsce na tylnym siedzeniu, a już po chwili jego głowa znalazła się miedzy
siedzeniami, miedzy mną i moim bratem. Chłopak odwrócił twarz w moją stronę i
uważnie mi się przyglądał. Pod wpływem tego spojrzenia moje policzki zapłonęły
żywym ogniem, co najwidoczniej spowodowało, że uśmiech na jego twarzy jeszcze
bardziej się poszerzył.
-Ty
pewnie jesteś Sakura? - patrzył na mnie wyczekująco, a ja w żaden sposób nie
wiedziałam, jak mam mu odpowiedzieć. Głosu nie było, a kartka znajdowała się w
torebce na tylnym siedzeniu. O ile było to możliwe, zarumieniłam sie jeszcze
bardziej. Byłam skołowana zaistniałą sytuacją i pragnęłam zapaść się pod ziemię.
-Sakura
ma taki mały problem ze zdrowiem - zaczął Kenta. Zmierzyłam go nienawistnym
spojrzeniem, dając mu tym samym do zrozumienia, że ma się zamknąć. On jednak
znów machnął tylko ręką i mówił dalej - Sakura jakiś czas temu straciła w
wypadku głos. Nie może więc potwierdzić na tą chwilę swojego imienia, ponieważ
jest niemową - uśmiechnął się triumfalnie w moim kierunku. Najwidoczniej
robienie mi na złość, sprawiało mu niewysłowioną radość. Byłam przekonana, że
jeśli tak dalej pójdzie, to mój brat - plotkarz niebawem rozgłosi całemu
miastu, że jego siostra, Sakura Haruno nie potrafi wydobyć z siebie żadnego
dźwięku. Innymi słowy spełni się to, czego za wszelką cenę zamierzałam uniknąć.
-I
co to za problem? Analfabetką pewnie nie jesteś, więc kartka, długopis i pisz,
co chcesz powiedzieć - zerknęłam na niego w moim mniemaniu dość wymownie. I
zrozumiał - Ach! Znasz już ten sposób! Nie martw się! Na pewno już niebawem
będziesz mówiła, jak kiedyś. Bo wiesz... Kenta wspominał mi, że przeprowadziliście się do
Tokio przez wzgląd na twoje problemy zdrowotne, bo znaleźliście lekarza. Kto
cię będzie leczył?
-Tsunade
Senju - płynnie odpowiedział Kenta, nie odrywając wzroku od drogi.
-Oooo! Wierz mi... Pani Tsunade to specjalistka od
wszystkiego. Wredna baba, jak cholera, ale leczyć to ona umie! Sam się
przekonałem! - usta mu się nie zamykały. Non stop mówił, co w pewnym sensie
bardzo było mi na rękę. Przynajmniej ja nie musiałam się produkować - O! Też
się tu uczysz? Ja też tu chodziłem do liceum! I Kenta też. O! I Itachi... I
Sasuke chyba też tu chodzi - na twarzy mojego brata pojawił się chytry uśmiech
i już otwierał usta, aby wejść w słowo Deidarze, gdy złapałam za klamkę i jak z
procy wyleciałam z samochodu. Jakoś nie miałam ochoty, żeby słuchać wywodów
Kenty na temat mojego rzekomego zakochania się w Sasuke. Co to, to nie!
-Sakura!
- zatrzymałam się zirytowana krzykiem mojego brata i odwróciłam się na pięcie w
jego stronę. Miałam ochotę krzyknąć na cały głos: "co?!". A w zamian
za to, tylko krzywo na niego spojrzałam - Widzimy się tutaj za trzy godziny.
Będę czekać! - machnęłam w jego stronę ręką i ruszyłam w stronę pokaźnego
budynku, który rysowałam jeszcze wcale nie tak dawno. Z przerażeniem zauważyłam
jednak w połowie drogi, że wcale na deptaku nie jestem sama. Dookoła kręciło
się bardzo wielu uczniów. Przyjechałam na zajęcia akurat w trakcie przerwy.
Chciałam uderzyć się ręką w czoło, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam, nie
chcąc zwracać zbytniej uwagi na moją osobę. Zamierzałam przemknąć niezauważona
do budynku. Najbardziej jednak chciałam uniknąć spotkania z Sasuke, a byłam
przekonana, że on gdzieś tutaj się znajduje. Uważnie się rozglądałam i
nasłuchiwałam każdego odgłosu, gdy nagle, będąc już całkiem blisko wejść do
szkoły, usłyszałam, jak ktoś krzyczy jego imię. Wołanie dochodziło z
niedalekiej odległości, dlatego czym prędzej dałam susa za drzewo. Miałam
nadzieję, że nikt mnie nie zauważył, a już szczególnie, że nie widział mnie
Sasuke, ani żaden z jego kolegów. Stojąc za tym nieszczęsnym drzewem,
obmyślałam plan ucieczki. I stałabym tam jeszcze zapewne bardzo długo, gdyby
nie najcudowniejszy dźwięk, jaki dane mi było słyszeć w tamtej chwili. Po całym
obszarze należącym do szkoły rozszedł się dźwięk dzwonka, zapraszającego
uczniów na lekcje. Odczekałam kilka minut i delikatnie wychyliłam głowę zza
pnia. Z wyraźnym zadowoleniem stwierdziłam, że na placu nie było poza mną już
żadnej żywej duszy. Odetchnęłam z ulgą i rozglądając się jeszcze raz dokładnie
dookoła, ruszyłam ponownie w stronę wejścia do szkoły. Z małej kieszonki w
torebce wyjęłam karteczkę z planem zajęć, na której miałam także zapisaną salę.
Przechodząc pod łukiem zerknęłam na duży zegar znajdujący się na wieży. Byłam
już ponad dziesięć minut spóźniona. Niemal biegiem, w wysokich szpilkach
popędziłam do sali. Rozglądałam się dookoła, szukając wskazanego pomieszczenia,
a gdy w końcu je znalazłam, to całkowicie odechciało mi się tam iść. Zwolniłam
więc i uspokajając oddech, już powoli, krok za krokiem szłam naprzód. Gdy
wreszcie dotarłam do drzwi, zapukałam lekko i nie słysząc pozwolenia na
wejście, niepewnie pchnęłam drzwi i wkroczyłam do środka. Jakie było moje
zdziwienie, gdy okazało się, że w sali nikogo nie ma. Spodziewałam się wszystkiego,
ale nie tego. Bałam się, że nauczyciel będzie zły za moje spóźnienie, albo
będzie się ze mnie śmiał, a wyszło na to, że jego w ogóle tutaj nie było. Dla
pewności porównałam jeszcze raz numer sali z karteczki, z tym widniejącym na
drzwiach i wypuszczając powietrze z ust, usiadłam w pierwszej ławce. Byłam
przekonana, że prowadzący zajęcia niebawem się pojawi.
*
Byłam
niesamowicie zła, zirytowana i rozczarowana. W moim wnętrzu mieszało się wiele
uczuć. Przeważnie samych negatywnych. Minęła prawie godzina, a nauczyciel nadal
się nie pojawił. A ja, jak głupia nadal czekałam na niego. Zresztą, co innego
miałam do roboty? Na zewnątrz wyjść nie mogłam, bo akurat trwała przerwa i po
placu na pewno kręciło się wielu uczniów, a nie chciałam wdać się w jakąkolwiek
konwersację, z którymkolwiek z nich. Gdy po raz kolejny zadzwonił dzwonek
obwieszczający początek zajęć, postanowiłam, że poczekam jeszcze tylko
piętnaście minut, a jeśli do tego czasu nauczyciel się nie pojawi, napiszę SMSa
do brata, żeby po mnie przyjechał. Następnego dnia natomiast zamierzałam zajść
do dyrektora i żądać zmiany nauczyciela. Nie lubiłam niekompetentnych ludzi, a
do tego zbliżały się egzaminy końcowe i chciałam jeszcze się czegoś nauczyć.
Siedziałam więc i kombinowałam nad wiadomością dla dyrektora wyjaśniającą
dokładnie moją prośbę, gdy ktoś zapukał do drzwi. Podskoczyłam na krześle
jednocześnie podekscytowana i zła. Wreszcie się pojawił. Po kilku sekundach do
sali weszła niewysoka dziewczyna. Przez chwilę przeszywała mnie spojrzeniem
swoich śnieżnobiałych, niespotykanych oczu, a następnie uśmiechnęła się. Z
przerażeniem zauważyłam, że nie była moim nauczycielem.
-Hej!
Widziałaś może pana Kakashiego? - zapytała wesoło i podeszła do mnie. W jednym
momencie poczułam, że się rumienię. Energicznie pokręciłam głową, w duchu
prosząc, aby dziewczyna sobie poszła i nie zadawała kolejnych pytań. Na marne -
A był tu może? Miał tutaj mieć zajęcia - znów pokręciłam głową - Czemu nic nie
mówisz? Nie wstydź się! Jestem Hinata! - miała niesamowicie melodyjny głos.
Byłam pewna, że fantastycznie wychodziło jej śpiewanie. Odetchnęłam przygnębiona
i zirytowana faktem, że muszę kolejną osobę wtajemniczyć w mój sekret. Wyrwałam
kartkę z zeszytu i drobnym druczkiem zapisałam na niej wiadomość, po czym
podałam ją dziewczynie stojącej przede mną i uważnie mi się przyglądającej. Gdy
wyciągnęłam rękę z kartką, zerknęła na nią zaskoczona, jednak posłusznie wzięła
ją ode mnie.
-"Nie
mogę mówić. Jednak bardzo miło jest mi cię poznać. Jestem Sakura" -
przeczytała na głos to, co jej napisałam i ponownie spojrzała na mnie z lekkim
szokiem wymalowanym na twarzy - Och! Nie wiedziałam. Wybacz... Mogę? - wskazała
na krzesło, a gdy kiwnęłam twierdząco głową, zajęła miejsce obok mnie.
-'Czy ten nauczyciel w ogóle się pojawi?
Czekam na niego już godzinę' - zapisałam kolejne zdanie, a ona z uśmiechem
odebrała ode mnie długopis i zaczęła pisać poniżej.
-'Kakashi to Kakashi. On nigdy nie przychodzi
na czas. Ale taki już jego urok :)' - podłapała mój sposób komunikowania
się, co bardzo mi się spodobało.
-'Myślisz, że dyrektor zgodzi się zamienić go
na kogoś innego, kto mógłby mnie uczyć?...' - w skrócie przedstawiłam jej
mój plan na dzień następny, a ona zaśmiała się cicho.
-'Jak tylko go poznasz, to zrezygnujesz z
tego pomysłu. To najseksowniejszy facet w tej szkole' - niespodziewanie
kartka zniknęła nam sprzed oczu, za sprawą dużej, męskiej dłoni. Zaskoczone
spojrzałyśmy w górę i dostrzegłyśmy nauczyciela, który z wyraźnym rozbawieniem
czytał naszą niemą rozmowę. Przystojny, młody, wysoki, ciemnooki, szarowłosy
mężczyzna w jednej dłoni trzymał kartkę, a w drugiej, przy ustach papierosa.
Coś w jego wyglądzie i postawie dodawało mu niesamowitego seksapilu.
-Panno
Hyuga! Jakże się cieszę, że uznaje mnie panna za najseksowniejszego faceta -
twarz Hinaty pokrył dorodny rumieniec, a ja uśmiechnęłam się szeroko - A czy
panna Haruno, podziela zdanie koleżanki?
-'Tak! :D' - nie przestając się
uśmiechać, nakreśliłam krótką odpowiedź na kolejnej kartce - 'I obiecuję, że nie zamienię pana na nikogo
innego. O ile będzie pan przychodził punktualnie...' - na drugie zdanie
machnął ręką i gasząc niedopalonego papierosa, usiadł na biurku.
-Tak
sobie myślę, że może dziś darujemy sobie zajęcia. Panny na pewno chcą się
lepiej poznać, więc z racji zajęć organizacyjnych, puszczam Was wolno - i nie
czekając na naszą reakcję, pomachał nam na pożegnanie i tak po prostu wyszedł,
zamykając za sobą drzwi.
-Jest
cudowny, prawda? - mruknęła Hinata, cicho chichocząc. Miałam ochotę jej
zawtórować, ale nie potrafiłam. Uśmiechnęłam się tylko i pisząc kolejną
wiadomość, zaproponowałam, żebyśmy lepiej się poznały. Hinata przystała na to
od razu.
*
Siedziałam
w samochodzie Kenty. Hinata okazała się cudowną osobą. Byłam przekonana, że
będziemy świetnymi przyjaciółkami. Pewnie poznałybyśmy się lepiej, gdyby nie
wiadomość od brata, że czeka na mnie pod szkołą. Właśnie wracaliśmy do domu. W
trakcie, gdy ja pisałam z Hinatą, zadzwoniła do niego Tsunade z informacją, że
wizyta się nie odbędzie. Wyskoczyło jej jakieś nagłe spotkanie, z którego
niestety nie mogła zrezygnować. Jeśli tak ma wyglądać leczenie mnie, to ja
serdecznie dziękuję. Prędzej zacznę mówić sama. Po drodze odwieźliśmy
oczywiście Deidarę, który pożegnał się ze mną, dając mi soczystego buziaka w
policzek, przez co Kenta obiecał mu, że go zamorduje. Właśnie przez to zaczęłam
dostrzegać jego ogromną braterską miłość do mnie i niemożność dopuszczania do
jakichkolwiek kontaktów z facetami w jego obecności. Jednak... Jaką byłabym
siostrą, gdybym nie zignorowała jego mrożącego krew w żyłach spojrzenia i
niemego zakazu oraz gdybym nie posłała buziaka w stronę uradowanego blondyna.
-Siostra.
Przeginasz - tylko tyle usłyszałam, bo na kolejnych słowach po prostu się nie
skupiłam. Moją głowę zaprzątała inna myśl. Czy Sasuke jest już w domu? Czy
czeka na mój powrót? Miałam nadzieję, że tak i aby odkryć to jak najszybciej,
od razu po wejściu do domu, pobiegłam na piętro do mojego pokoju i rzucając
torbę na łóżko, podbiegłam do okna i odsunęłam zasłonę. Sasuke nie stał przy
oknie, ale widziałam, jak kręcił się przy regale na książki. Nie miałam pod
ręką nic, czym mogłabym dać mu znać o mojej obecności, więc postanowiłam
czekać. Zdjęłam szpilki i odstawiłam je przy drzwiach od garderoby. I w
momencie, kiedy się prostowałam, usłyszałam uderzenie kamyczka o szybę. Niby
zaskoczona spojrzałam w tamtą stronę, a po chwili uśmiechnęłam się szeroko,
jednocześnie podchodząc powolnym krokiem do okna. Pomachałam mu na powitanie i
już miałam pisać pierwszą wiadomość, gdy zauważyłam, że Sasuke odwraca się w
stronę drzwi, a następnie pośpiesznie kreśli coś na kartce.
-'Poczekaj chwilkę. Muszę iść otworzyć, bo
ktoś przyszedł. Zaraz wracam :)' - nie mając innego wyjścia, usiadłam na
łóżku, załączyłam laptopa i znów czekałam.
***
Nie
spodziewałem się gości, a już tym bardziej nie osoby, którą dostrzegłem po
otworzeniu drzwi. Doznałem przysłowiowego szoku. Przetarłem oczy i zrobiłem
krok w bok, a ona pewnym krokiem weszła w głąb domu. Nie wiedziałem, czego
chciała i dlatego jej pojawienie wydało mi się niesamowicie podejrzane. Jeszcze
nigdy, odkąd się znamy, nie była u mnie w domu. A trzeba wspomnieć, że nasza
znajomość trwała już kilkanaście długich lat.
-Karin
- mruknąłem, prowadząc ją do mojego pokoju - Czy coś się stało? - zapytałem,
gdy stanęła pośrodku pomieszczenia i zaciekawiona zaczęła rozglądać się
dookoła.
-Nigdy
tu nie byłam - szepnęła i podeszła do okna. Przez chwilę patrzyła przed siebie,
po czym wyciągnęła rękę i wskazała palcem na obiekt po drugiej stronie.
Domyśliłem się, że chodziło jej o moją sąsiadkę, która w tej chwili siedziała
na łóżku i robiła coś na laptopie.
-Karin...
O co ci chodzi? - ponowiłem próbę dowiedzenia się, co ją do mnie sprowadza.
-Ona...
Słyszałam, że z nią kręcisz, Sasuke! - warknęła urażona, odwracając się w moją
stronę. Spojrzałem ponownie przez okno. Sakura spoglądała uważnie w naszą
stronę, jednak po chwili uśmiechnęła się, podeszła do okna i zasłoniła zasłonę.
Najwidoczniej nie chciała nam przeszkadzać - Czy ty chcesz ze mną zerwać? -
Karin podeszła do mnie i delikatnie przejechała dłonią po moim policzku. Zawsze
wykonywała ten gest, gdy chciała odwieść mnie od jakiegoś pomysłu, lub do
czegoś mnie przekonać. Niemal zawsze, gdy tak robiła, ulegałem jej. I sam nie
wiedziałem, dlaczego.
-Nie.
Oczywiście, że nie, Karin - tak było i tym razem. Zresztą... nie widziałem
sensu w zrywaniu z nią. Byłem do niej za bardzo przywiązany. Mimo jej luźnego
podejścia do naszego związku, wiedziałem, że zawsze mogę na nią liczyć. Od
dzieciństwa byliśmy ze sobą bardzo blisko.
-To
dobrze, Sasuke - pocałowała mnie w policzek - Tylko to chciałam usłyszeć -
następnie musnęła przelotnie moje usta, po czym wyszła - Trafię sama! Do
zobaczenia, kochanie! - odczekałem kilka minut, a gdy usłyszałem trzask drzwi,
podbiegłem do okna i upewniłem się, że Karin rzeczywiście wyszła. Teraz w
spokoju mogłem powrócić do konwersacji z Sakurą. Rzuciłem w jej okno kolejny
kamyk i gdy odsłoniła zasłonę, uśmiechnąłem się w jej stronę.
-'Już poszła :D' - napisałem pokrótce i
czekałem na wiadomość od Sakury.
-'Kto to był?' - bez zastanowienia,
chociaż jestem pewny, że powinienem to przemyśleć, odpisałem jej i niemal od
razu tego pożałowałem:
-'To moja
dziewczyna.'
~*~
Przyznam, że jest to najdłuższy rozdział, jaki do tej pory tutaj opublikowałam. Udało mi się go naskrobać w przerwie na pisanie recenzji, a naukę na kolokwium i chyba nawet mi się podoba :) W kolumnie z boku napisałam, że rozdział piąty ukaże się za dwa tygodnie, ale prawdę mówiąc nie jestem tego taka pewna. Sesja coraz bliżej i nauki coraz więcej, więc w razie czego, za opóźnienia z góry przepraszam. I mam jeszcze pytanie. Którego z członków Narutowskiego Akatsuki lubicie najbardziej? Który Wam się podoba i który według Was mógłby w tym opowiadaniu odegrać większą lub mniejszą rolę?
Czekam na uzasadnione odpowiedzi i do następnej! :*
Czekam na uzasadnione odpowiedzi i do następnej! :*
Cóż, rozdział bardzo mi się spodobał :D Akcja z Deidarą, i piękne zachowanie Hinaty... no no no, ale ta Karin działa mi na nerwy :[ no nienawidzę jej!!! A Sasuke dobrze, że żałował. Zresztą po kiego ciula zadaje się z tą.... Ech, przepraszam uniosłam się, :* No to czekam na kolejną nocię, i na reakcję Sakury. Zastanawia mnie jak zareaguje na : to moja dziewczyna!... Ja chciałabym, żeby to nie było zbyt emocjonalne, tylko normalne podejście do sprawy. ale zrobisz jak uważasz :) Może by tak odrobinę poromansiła z Deiim :D hehe to czekam, czekam :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i Całuję :D
Masz ogromnego plusa za długość notki ;) Bardzo dużo się wydarzyło z czego się bardzo ciesze. Nie wszystko mi się podobało, bo obecności Karin nie znoszę, jednak poza tym notka jest genialna :D Nie masz pojęcia jak bardzo bym chciała aby Sasuke wreszcie przejrzał na oczy i rzucił tą wariatkę. Przecież nawet on zauważył, że przy niej nie trzymają go uczucia tylko przywiązanie. Więc jestem pewna, że już długo ta farsa nie potrwa :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawi mnie reakcja Sakury na jego wyznanie. Myślę, że będzie się starała nie pokazywać tego co naprawdę czuje i tak w gruncie rzeczy byłoby chyba najlepiej, jednak z drugiej strony gdyby zobaczył, że ją to zabolało to może szybciej zerwałby z Karin? :) Musisz mi wybaczyć ale nie toleruję tego związku i nie potrafię myśleć o niczym innym niż o jego rozpadzie :P
Jeśli chodzi o Deidarę to świetnie ukazałaś jego postać :D Dla mnie jest on sobowtórem Naruto jeśli chodzi o charakter :P Zawsze zabawny i rozgadany :)
jeśli chodzi o twoje pytanie to moimi ulubionymi postaciami z Akatsuki są Deidara i Sasori ;) Jak dla mnie to oni mogliby odegrać najważniejsze role :D A Sasori świetnie nadawałby się gdyby chodziło o granie chłopaka Saki ;) Deidary nie widzę w tej roli :P
Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę :D
Pozdrawiam i życzę weny!
Wow, wow, wow, i jeszcze raz Wow!
OdpowiedzUsuńA ja kiedyś uważałam swoje rozdziały za długie O.o
tak jak koleżanka wyżej, daję ci wielkiego plusa za długość notki, tylko..podstawowe pytanie:
czemu skończyłaś w takim momencie?!
zawsze, każdy mi to robi :D
roz**** mnie deidara :D-to jego z członków akatsuki lubię najbardziej :)
jestem zaintrygowana, co bd dalej więc nie męcząc cię przechodzę do kolejnego rozdziału :)