Rozdział V



            Niema odpowiedź zawisła w powietrzu. Pomimo, że Sasuke zdążył zabrać już kartkę, przed moimi oczami wciąż widniało to jedno zdanie: "To moja dziewczyna". Sama nie wiedziałam, dlaczego tak mnie to poruszyło, czym się tak przejęłam. Sasuke w żaden sposób mnie nie kręcił. Nie podobał mi się i nie był w moim typie. Traktowałam go raczej jak dobrego, nowopoznanego kolegę. Nie wyobrażałam sobie, że kiedykolwiek mogłabym się w nim zakochać. Bo i czemu? Po pierwsze: zawsze interesowali mnie chłopcy spod ciemnej gwiazdy, a Sasuke był zbyt miły, żeby być czarnym charakterem. Nie znałam go zbyt dobrze, ponieważ ledwo się poznaliśmy, ale byłam pewna, że do "niegrzecznego" chłopca było mu niezwykle daleko. Po drugie natomiast... Kiedyś, przed kilkoma laty z Ino postanowiłyśmy, że nigdy nie zwiążemy się z chłopakiem młodszym, czy z rówieśnikiem. Założenie było takie, że starsi faceci są dojrzalsi i z tego względu przyszły partner powinien być minimum dwa lata starszy. I zawsze się tego trzymałyśmy, tak samo ja, jak i Ino. Przed wypadkiem umawiałam się z chłopakami w wieku dziewiętnastu, czy dwudziestu lat, a nawet z rówieśnikami mojego brata. Młodsi w ogóle nie wchodzili w grę. I było mi z tym bardzo dobrze.
            Niespodziewanie usłyszałam ponowne uderzenie o szybę. Sasuke czekał na moją reakcję. Niecierpliwił się. Pewnie na jego miejscu też bym chciała znać reakcję drugiej strony. A może i nie? Nie chcąc jednak dłużej trzymać go w niepewności, z uśmiechem mu odpisałam.
            -'Na pewno jest fantastyczną dziewczyną :D' - najwidoczniej rozbawiłam go moją wiadomością, ponieważ zauważyłam, że brunet najpierw zaczął chichotać, a potem aż zgiął się w pół ze śmiechu. Przez dłuższą chwilę obserwowałam jego nietypowe zachowanie, kompletnie nie wiedząc, co w mojej wiadomości mogło go aż tak rozśmieszyć. Stałam, jak kołek i patrzyłam na jego poczynania w całkowitym skupieniu, aż do momentu, kiedy przed oczami mignęło mi jedno krótkie zdanie, które okazało się być wyjaśnieniem dziwnego zachowania mojego kolegi.
            -'Karin to dziwka!' - odpisał, gdy w końcu się uspokoił. Wprawdzie kartka była przyłożona do szyby zaledwie przez ułamek sekundy, bo tak szybko, jak się pojawiła, tak samo szybko i zniknęła, jednak ja zdążyłam to przeczytać i właściwie, to nie wiedziałam, jak zareagować. Najwidoczniej Sasuke nie przemyślał tego, co mi napisał i liczył, że nic nie zauważyłam. Pomylił się... I wyszło na to, że jednak nie był wcale taki grzeczniutki i czyściutki, jak mi się od początku wydawało. Popełniłam błąd, jakiego zawsze starałam się unikać: oceniłam książkę po okładce. A mimo to, ta wiadomość w żaden sposób nie przekonała mnie do niego w większym stopniu. Nie chcąc, żeby czas oczekiwania na moją odpowiedź był zbyt długi, napisałam to, co jako pierwsze przyszło mi do głowy.
            -'Ach. To tak wygląda Wasza relacja. W takim sensie jest Twoją dziewczyną. No można i tak. Co kto woli ;)' - nie chciałam być niemiła, czy coś w tym stylu, jednak nie rozumiałam, jak można być z kimś, kto oddaje swoje ciało każdemu, na prawo i lewo. Nie zamierzałam go jednak krytykować. Nie mnie było oceniać jego życie.
            -'To nie tak, Sakura! Nie sypiam z Karin. Z nikim nie sypiam! Po prostu od dawna jesteśmy razem i jakoś tak, no!'
            -'Po co mi się tłumaczysz, Sasuke?' - nie rozumiałam go. Praktycznie się nie znaliśmy, a on prezentował mi takie informacje ze swojego życia, o których niekoniecznie chciałam wiedzieć. Bo i po co była mi ta wiedza?
            -'Wiesz... Nie lubię plotek za swój temat...' - trafił w czuły punkt. Nienawidziłam ludzi, którzy oceniali mnie, czy kogokolwiek innego na podstawie swojego widzimisię. Nie zamierzałam tego oskarżenia, puszczać mimo uszu. Za bardzo mnie to uraziło, żebym mogła puścić mu to płazem.
            -'Przeczytaj to sobie uważnie! Nie znasz mnie! Nic o mnie nie wiesz, a śmiesz twierdzić, że jestem plotkarą?! Daruj sobie, Sasuke. Wcale nie chciałam dowiadywać się, że jesteś z dziwką, że jesteś prawiczkiem, czy co tam jeszcze. Mam to gdzieś. Ale nie życzę sobie, żebyś oceniał mnie, kompletnie mnie nie znając! Rozumiesz?' - z szokiem wymalowanym na twarzy i z szeroko otwartymi oczami czytał moją wiadomość, a ja czerpałam z oglądania jego miny niesamowitą przyjemność. Nie zamierzałam być wredna, ale chciałam dać mu króciutką lekcję dobrego wychowania - 'A teraz się z Tobą pożegnam. Cześć.' - korzystając z tego, że on pisał kolejną wiadomość dla mnie, przykleiłam moją kartkę do szyby, zaciągnęłam zasłonę i zirytowana udałam się do garderoby, aby móc się przebrać.
*
            Sasuke był idiotą. Typowym facetem. Dupkiem, który oceniał ludzi schematycznie. Bo przecież każda kobieta uwielbia plotki i nie potrafi trzymać języka za zębami. Swoją uwagą niesamowicie mnie zdenerwował i uroczyście postanowiłam, że więcej się do niego nie odezwę. W prawdzie jeszcze nigdy nic mu nie powiedziałam, bo moja nieszczęsna przypadłość mi to uniemożliwiała, jednak uznałam, że pisanie sobie wiadomości też wliczę w moje postanowienie. Od tego dnia zasłona w oknie miała być non stop zasłonięta. Przynajmniej tak założyłam na początku. Jeszcze kilkanaście minut temu byłam wściekła i zdeterminowana. Tylko był jeden problem... Nigdy nie należałam do osób z silną wolą i nigdy nie byłam zbyt wytrwała w swoich postanowieniach. Dlatego, gdy tylko się przebrałam i złość minimalnie ze mnie wyparowała, zaczęłam krążyć po pokoju, co chwilę zbliżając się do "zakazanego" okna i wyciągając dłoń w stronę zasłony. Do tej pory się powstrzymywałam od odsłonięcia go i zerknięcia, czy nie czeka na mnie jakaś wiadomość przylepiona do szyby naprzeciwko. Za każdym razem, gdy zdawałam sobie sprawę, co zamierzam zrobić, miałam ochotę krzyczeć. Otwierałam usta i próbowałam wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk. Na marne! To irytowało mnie jeszcze bardziej i złość znów narastała. I wcale nie byłam wściekła na to, że nie mogę mówić, czy krzyczeć. Wszystko zwalałam na bruneta i jego głupotę.
            Zirytowana, zła i zbulwersowana tym, że otaczają mnie sami idioci, upadłam na łóżko. Oczy zamknęłam i dodatkowo przykryłam ramieniem. Język przygryzłam zębami aż do bólu. Bezsilność mnie dobijała. Chciałam coś zrobić, ale w zasadzie nie wiedziałam, co. I pewnie leżałabym tak dłużej, użalając się nad sobą i innymi, gdyby nie dźwięk przychodzącej na pocztę wiadomości. Zdjęłam rękę z oczu i zerknęłam na ekran laptopa. Informacja o nadawcy wprawiła mnie w osłupienie. Czym prędzej zerwałam się do siadu i otworzyłam maila. Pan Kakashi postanowił się jednak zainteresować moją edukacją.
"Panno Haruno! Na nasze następne zajęcia proszę przynieść jeden z tomów poezji mistrza haiku, Bashō Matsuo. Proszę o wcześniejsze zapoznanie się z jego twórczością i biografią. Zajmiemy się głównie omawianiem epoki Edo. Pozdrawiam, Hatake Kakashi."
            I w ten oto sposób pojawił się kolejny problem. Skąd ja do jasnej cholery, o godzinie prawie osiemnastej miałam wytrzasnąć tom poezji tego gościa? Przecież to było niewykonalne. Tym bardziej, że nie było w domu nikogo, kto mógłby zawieźć mnie do najbliższej biblioteki. Czułam, że niewiele brakowało mi do osiągnięcia szczytu mojej cierpliwości i rozwalenia czegoś w napadzie agresji. Nie miałam jednak wyboru. Musiałam znaleźć na Internecie najbliższą, czynną o tej porze bibliotekę, która miałaby w posiadaniu jakieś dzieła "mistrza", ubrać się i iść ją wypożyczyć. Kakashi z każdą chwilą denerwował mnie coraz bardziej i pomimo, że był niesamowicie sympatyczny i przystojny, to nie zamierzałam puścić mu płazem spóźnienia się na zajęcia i zbyt późnego wysłania mi informacji o materiałach do przygotowania.
            Czekając, aż mapka trasy do biblioteki się wydrukuje, zdjęłam dres i miałam iść do garderoby, gdy usłyszałam uderzenie kamyczka o szybę. Nie miałam zielonego pojęcia, czego brunet znów chciał, ale dla świętego spokoju, zamierzałam pokazać mu, gdzie go mam. Maksymalnie zła podeszłam do okna, odsunęłam zasłonę i pokazałam zaskoczonemu chłopakowi środkowy palec, po czym ponownie zasłoniłam szczelnie okno. Przez chwilę stałam w jednym miejscu i niemal plułam sobie w brodę za swoją głupotę. Troszkę po czasie zorientowałam się, że pokazywanie się brunetowi w samej koronkowej bieliźnie nie było zbyt rozsądnym pomysłem. Po naszej poprzedniej rozmowie pewnie myślał sobie nie wiadomo, co. Ale mi za bardzo się spieszyło, żeby zawracać sobie głowę ostrzałem kierowanym w okno oraz zupełnie niepotrzebnym moim zdaniem tłumaczeniem się ze swojego stroju. Biblioteka, którą udało mi się znaleźć była kilka kilometrów od domu i najgorsze było to, że musiałam do niej dotrzeć na piechotę.
            Po wejściu do garderoby chwyciłam za pierwsze z brzegu jeansy, białą koszulkę na długi rękaw oraz skórzaną kamizelkę, które po chwili okryły moje prawie nagie ciało. Rozważałam jeszcze wzięcie balerin, ale stwierdziłam, że trampki będą zdecydowanie praktyczniejsze. Do torebki wrzuciłam notes z długopisem, telefon oraz dokumenty i czym prędzej pobiegłam na dół. W kuchni napisałam na szybko karteczkę, że poszłam do biblioteki, którą następnie powiesiłam na lodówce, a już po chwili zamykałam drzwi na klucz.
***
            Po tym mógłbym uznać dzień za niesamowicie udany. Nie dość, że Itachi po południu wybył z domu i do tej pory nie wrócił, to do tego za oknem przez moment mogłem oglądać najcudowniejszą istotę, jaka kiedykolwiek chodziła po Ziemi. Nie, żebym był jakiś zboczony, czy coś w tym stylu, ale dane mi było zobaczyć najpiękniejszą kobietę na świecie w samej bieliźnie. Wprawdzie trwało to zaledwie parę sekund i ukazane było w dosyć niemiłych warunkach, jednak zadziałało na moją wyobraźnię niesamowicie. Z westchnieniem i błogim uśmiechem opadłem na łóżko i pogrążyłem się w marzeniach. Sakura była perfekcyjna pod każdym względem. Nie dawała sobą pomiatać, była wygadana, piękna, odważna. Po prostu idealna! Karin nie mogła się z nią równać. W porównaniu z Sakurą była nikim. Jedynie zwykłą, szarą osobą, na tle ósmego cudu świata. Gdybym tylko sobie tak bardzo u niej za nie zaszkodził. Mogłem się zastanowić, zanim napisałem i pokazałem to, o czym pomyślałem. Bo gdyby nie to, to pewnie teraz pisałbym z nią dalej. Tak bardzo tego żałowałem. Gdybym tylko mógł cofnąć czas, nie dopuściłbym do tej kłótni. Teraz musiałem to wszystko odkręcić i naprawić. Za wszelką cenę.
***
            Myślałam, że ten dzień gorszy już być nie może, a jednak się pomyliłam. Nie dość, że w jednej chwili pogoda się pogorszyła, to jeszcze od prawie godziny krążyłam po Tokio w poszukiwaniu biblioteki, a dookoła nie było żadnej żywej duszy, którą mogłabym zapytać o drogę. Mgła ogarnęła całe miasto i zaczęło lekko mżyć, co zapewne spowodowało, że nikomu nie spieszyło się do wyjścia na zewnątrz. A ja zawsze myślałam, że Tokio to wiecznie żywe, przepełnione ludźmi miejsce. Jak widać znów się pomyliłam. Ostatnio zdarzało mi się to niezwykle często i niekoniecznie mnie to pocieszało. Nie mogłam jednak teraz zrezygnować z poszukiwań. Miałam wrażenie, że zaszłam już zbyt daleko, żeby teraz się po prostu poddać. Liczyłam jednak, że chociaż pogoda troszeczkę się polepszy. To nic, że byłam niemal pewna, że chodzę w kółko. Tokio było dla mnie, jak labirynt bez wyjścia. Pełno uliczek, ale nigdzie nie było widać tej właściwej.
            Nagle w oddali zauważyłam zakapturzoną postać. Chciałam tego kogoś zawołać, ale to było nie możliwe. Zaczęłam szukać w torebce notesu i gdy w końcu go wygrzebałam, zorientowałam się, że mój jedyny ratunek zniknął. Wściekła kopnęłam kamyk leżący na mojej drodze i ruszyłam dalej. Szłam i szłam coraz dalej, a końca widać nie było. Miałam szczerą ochotę wrócić do domu, zrobić sobie herbatę, wejść do wanny wypełnionej ciepłą wodą z gęstą pianą i delektować się kolejną porażką. Niestety tym razem moja wiecznie zawodząca determinacja nie pozwoliła mi na poddańczy ruch i kazała iść przed siebie. I właśnie wtedy to usłyszałam. Dziwnie znajomy, ukochany głos, który mógł mnie w tej chwili wybawić z opresji. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam w odległości zaledwie kilkunastu metrów duże boisko, odgrodzone wysoką siatką, po którym biegało kilka osób. Wiedziałam, że potrzebuję pomocy mojego odwiecznego wybawiciela, jednak czy byłam gotowa, żeby kolejne osoby poznały moją tajemnicę? To już był większy orzech do zgryzienia. A jednak musiałam się przełamać. Dla własnego dobra, którego nie zamierzałam narażać, włócząc się samotnie wieczorem po tak ogromnym mieście, jakim było Tokio. Zrobiłam pierwszy krok, w stronę boiska. Potem kolejny i kolejny. A w myślach krążyło tylko jedno zdanie: 'Sakura, dasz radę!'.


~*~


Witajcie! Rozdział dziś na początku dnia, a raczej nocy :)! Pisałam go kilka godzin i przyznam szczerze, że jestem z niego zadowolona. Może rewelacji nie ma, ale mnie się podoba. Dwa komentarze (za które baaaardzo Wam dziękuję) i dwie różne odpowiedzi na moje pytanie. Tak więc postanowiłam, że obie postacie odegrają ważną rolę w opowiadaniu (jeszcze nie wiem jaką, ale jakąś na pewno), a tym, kto odegra rolę trzecią z najważniejszych uczynię kogoś innego (póki co pozostanie to zagadką, ale myślę, że w kolejnej notce duża część się wyjaśni:) Nie wiem, czy kolejna notka będzie za dwa tygodnie, czy nie, ale postaram się napisać rozdział VI do tego czasu. Tymczasem trzymajcie za mnie kciuki :D Buziaki i do następnej! :*


5 komentarzy:

  1. Na początek muszę przyznać, że trochę zaskoczyła mnie reakcja Sakury na wiadomość, że Karin jest dziewczyną Sasuke. Jedna myślę, że ta wersja jest najbardziej naturalna ;) Za wcześnie na to aby przywiązała się do Uchihy. Chociaż nie ukrywam, że wcale by mi to nie przeszkadzało :D Może właśnie przy nim złamie swoje postanowienie o chłopakach starszych co najmniej o 2 lata ;) Liczę na to :)

    Z niecierpliwością czekam na next ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj słodkie :D Miłe zaskoczenie mnie spotkało, cały tydzień czekałan na nocię, a dziś o niej zapomniałam hehe. Wielki bulwers Sakury = duży plusik.... Oj Sasuś sobie nagrabił oj nagrabił XD ogólnie fajne i jak zawsze kończysz w takim momencie :P niefajnie :D no to czekam na nexta...
    Pozdrawiam i całuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Katsumi mam pytanko? Czy można by wiedzieć, kiedy będzie kolejna notka?

      Usuń
    2. Prawdę powiedziawszy, nie mam bladego pojęcia :D Mam już kawałek i spróbuję coś naskrobać dziś w nocy. Możliwe, że uda mi się szóstkę opublikować na Dzień Dziecka, ale nic niestety nie obiecuję. A jak tylko sesja się skończy, to daty publikacji będą pewniejsze, także czymajcie za mnie kciuki :D

      Usuń
    3. Trzymamy trzymamy :D to powodzenia w pisaniu ^.^

      Usuń