ROZDZIAŁ VI



            Od celu dzieliło mnie już tylko pięć kroków... Jeszcze tylko cztery... Tylko trzy... Dwa... I jeden... Moje zziębnięte palce dotknęły jeszcze zimniejszego słupka ogrodzenia. Po ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nie spodziewałam się, że ochłodzi się aż tak bardzo. Teraz żałowałam, że nie pomyślałam o cieplejszym ubiorze. Moje wybory w ostatnim czasie nie były zbyt mądre, a ich skutki źle się na mnie odbijały.
            -Sakura! Matko! Co ty tutaj robisz?! - jako pierwszy dostrzegł mnie blondyn, którego miałam okazję poznać dzisiejszego dnia. Pobiegł najpierw w stronę ławki, z której zabrał szalik kibica w barwach japońskiej flagi, a następnie przybiegł do mnie i owinął go wokół mojej szyi. Tego ciepła było mi trzeba. Blondyn wiedział, co dobre. Posłałam mu delikatny uśmiech i w podzięce cmoknęłam go w policzek.
            -Co to tu za flirty? - podszedł do nas kolejny chłopak. Brązowooki przystojniak z czerwonymi, jak krew włosami zaczął mi się uważnie przyglądać, po czym odwrócił się ode mnie i zaczął o czymś szeptać z Deidarą. Korzystając z chwilowego braku zainteresowania moją osobą, rozejrzałam się uważnie po boisku. W bramce stał chłopak, którego twarz przypominała wyglądem rekina. Byłam pewna, że to sprawka starannego i niesamowicie dopracowanego makijażu. Obok niego kręcił się kolejny przystojniak. Tym razem był to rudzielec z niezliczoną ilością kolczyków. Rozmawiał z Kentą, który jakoś nie pasował mi do nich wszystkich, ale to było raczej oczywiste. Bo, która siostra postrzega swojego starszego brata, tak samo, jak jego kolegów? Przecież to jasne, że brat to brat, a jego przystojni koledzy to takie ciasteczka do schrupania. Nagle moją uwagę przyciągnął ruch na drugim końcu boiska. Stali tam dwaj kolejni kumple Kenty. Jeden, szarowłosy laluś, bo tak prezentował się na pierwszy rzut oka, wieszał się na drugim, Bogu ducha winnym chłopaku. Aż przygryzłam wargę z wrażenia. Długie, kruczo czarne włosy, teraz lekko wilgotne opadały mu na duże ciemne, jak dwa węgle oczy. Miał minę, jak dziecko, które po wielu usilnych próbach wytłumaczenia rodzicom jakiegoś istotnego i bardzo prostego faktu, nadal nie potrafiło przekonać dorosłych do swoich racji. I to właśnie jego twarz tak niesamowicie poruszyła moje serduszko. Tak niesamowicie piękna. Niemal posągowa, blada. Lśniące oczy, zgrabny nos i te usta. W jednej chwili zaciśnięte w wąską linię, a kilka sekund później wykrzywione w cwanym uśmiechu. Oderwałam wzrok od jego twarzy i zauważyłam, jak obiekt moich chwilowych westchnień wysuwa prawą nogę do przodu, a zaledwie ułamek sekundy później laluś leżał już na wilgotnej ziemi i klął na cały głos. Nikt poza mną jednak nie zwrócił na to uwagi, jakby taka sytuacja była w ich gronie czymś normalnym. Aby lepiej widzieć, co się dzieje, przechyliłam się odrobinę w bok.
            -Oho! Kolejna robi maślane oczka do naszej Łasiczki? - na ziemię sprowadził mnie głos czerwonowłosego. Poprawiłam szalik i uśmiechnęłam się niewinnie. Deidara zachichotał. Dopiero teraz zauważyłam, że relacja między tą dwójką była bardzo zażyła.
            -Aniołeczku! Musisz na niego uważać. On non stop ma inną, bo żadna nie jest dla niego zbyt dobra. Wiesz... Najlepiej znaleźć jednego i być mu wiernym - po tych słowach blondyn przytulił się do drugiego chłopaka, a ten jedynie się zaśmiał - Widzisz, jaka z nas piękna para? - byłam pewna, że coś jest na rzeczy odkąd zobaczyłam ich razem. Moja intuicja chyba po raz pierwszy mnie nie zawiodła. Musiałam przyznać, że wyglądali razem cudownie. Miałam nadzieję, że uda mi się z nimi zaprzyjaźnić. Nie było nic lepszego od przyjaciela geja. A dwóch to już był szczyt marzeń! -  Sakura! Słuchasz mnie? - ups! Zamyśliłam się - Poznaj resztę tych idiotów - nagle zauważyłam, że koło nas zebrała się niewielka grupka, a ściślej mówiąc, niemal wszyscy koledzy Kenty, z nim włącznie. Brakowało tylko owej Łasicy, jednak i on szedł już w naszą stronę.
            -Ja jestem Sasori, a to jest Kenta...
            -Debilu! Jestem jej bratem! Ona mnie zna doskonale - mój najukochańszy braciszek, mój jedyny i niepowtarzalny obrońca podszedł do mnie i zmierzył mnie groźnym spojrzeniem od stóp, aż po sam czubek głowy, który sięgał mu zaledwie do połowy ramienia. Cóż mogłam poradzić na to, że byłam niska, a także na to, że miałam nadopiekuńczego brata? Wzruszyłam tylko ramionami, nie bardzo wiedząc, jak mu się wytłumaczyć.
            -Znowu Sakura? Kartka, długopis i pisz, no! Jak z małym dzieckiem! - Deidara załamany wyrzucił ręce do góry i odwrócił się, odchodząc w stronę jednej z bramek. Mruczał coś pod nosem, jednak ja już go nie słuchałam. Wokół mojej osoby znów powstał szum. A wszystko za sprawą słów blondyna.
            -Zamknąć się! - z opresji wyratował mnie Sasori. Miałam dziwne wrażenie, że jakoś nie przypadłam mu do gustu, jednak w tej chwili chciałam go wyściskać i wycałować z wdzięczności - Najpierw skończę jej was przedstawiać, idioci. A potem już róbcie, co chcecie...
            -Ale macie problemy. Sakura jest po prostu niema! - Kenta najwidoczniej nie potrafił trzymać języka za zębami. Zła skrzyżowałam ręce na piersi i zaczęłam tupać nogą.
            -To, po co chłopaki się tak produkują, skoro ona i tak ich nie słyszy? - koledzy mojego brata chyba nie byli zbyt inteligentni. A przynajmniej nie ten szarowłosy laluś. Takiej głupoty już dawno nie słyszałam. Zresztą chyba nie tylko ja. Ani się nie obejrzałam, a chłopak został zdzielony po głowie.
            -Debilu! Ona jest niema, a nie głucha! To znaczy, że słyszy nas doskonale, ale nie może odpowiedzieć, bo nie mówi! - znów wtrącił się Deidara. Nawet nie zauważyłam, kiedy wrócił.
            -Zaraz wam coś zrobię! Dziewczyno posłuchaj mnie tylko przez moment... - Sasori westchnął. Chyba lubił dominować i nie znosił, gdy mu się coś przerywało. Zerknęłam na niego i skinęłam głową - Swojego brata i Deidarę już znasz. Ja, jak już mówiłem, jestem Sasori. Ten inteligent to Hidan - laluś rozłożył szeroko ręce i zaśmiał się - Facet-ryba to Kisame...
            -Miło mi cię poznać! - znów Sasoriemu wszedł ktoś w słowo. Tym razem był to właśnie chłopak wyglądający, jak rekin - Jesli chciałabyś kiedyś zrobić sobie profesjonalny makijaż lub tatuaż to zapraszam do mojego salonu. Kenta wie, gdzie on jest - posłałam mu szeroki uśmiech. Takie znajomości dobrze było mieć. Na pewno kiedyś odwiedzę jego miejscówkę.
            -Wracając... - znów głos zabrał Sasori - Dalej, ten z kolczykami to Pein. On tylko wygląda tak groźnie, ale w rzeczywistości jest potulny, jak baranek - rudzielec pogroził Sasoriemu pięścią, ale zaraz się do mnie uśmiechnął - No i na samym końcu stoi nasza Łasiczka, czyli Itachi.
            -Cieszę się, że się w końcu poznaliście, a teraz siostra powiedz mi, czemu nie jesteś w domu? - Kenta jak zwykle musiał zepsuć całą zabawę i przypomnieć mi o moim problemie. Zrezygnowana zaczęłam grzebać w torebce szukając mapki i ołówka. Żeby wszyscy mnie zrozumieli, zrezygnowałam z używania języka migowego i po prostu zaczęłam pisać na kartce, o co mi chodzi.
            -'Miło mi Was poznać, chłopaki. Jestem Sakura. Muszę się dostać do biblioteki. Szukałam jej, ale się zgubiłam. No i zamykają ją za niecałą godzinę, wiec mam troszkę mało czasu. Pomożecie mi?' - zanim ja to napisałam, oni zasiedli na ławce przeznaczonej dla zawodników rezerwowych i czekali na moją wiadomość, zacięcie dyskutując na mój temat, jak i omawiając kwestie przerwanego meczu. W sumie sama miałam ochotę zagrać. Tak dawno tego nie robiłam. Brakowało mi tego. Wypuszczając powietrze z ust i zwracając na siebie ich uwagę, pokazałam im kartkę.
            -Ależ oczywiście aniołku, że ci pomożemy! Od tego są przyjaciele! - mogłam się spodziewać, że najbardziej skorym do pomocy będzie nadpobudliwy blondyn. On był słodki, ale i niemożliwy. Jak takie małe dziecko. Energia wręcz go rozpierała.
            -Wybacz skarbeńku, że ostudzę twój zapał, ale piłeś i nigdzie nie pojedziesz! - no cóż. Widocznie byłam na straconej pozycji. Przecież to było pewne, że wszyscy pili. W końcu, co innego można było robić grając, czy oglądając mecz z kumplami?
            -Może Łasiczka ją zawiezie? W końcu miał robić za kierowcę, wiec niech się na coś przyda - moje serduszko zabiło kilkanaście razy szybciej, a moje podświadome alter ego, zaczęło odstawiać taniec radości. Cóż to była za ironia. Nie znałam go, a marzyłam o tym, aby zawiózł mnie do tej przeklętej biblioteki.
            -Skoro tego chcecie, to ją zawiozę. Nie ma problemu. Idziesz? - wstał i uśmiechnął się do mnie. Ukrywając swoje ogromne zadowolenie, wstałam z zajmowanego miejsca i zaczęłam rozglądać się za bratem, żeby dać mu znać, że do domu już trafię. Niestety nigdzie nie mogłam go dostrzec.
            -Pewnie poszedł się odlać - Hidan nie przebierał w słowach. Mówił prosto z mostu i pewnie w ogóle nie zastanawiał się nad tym, co mówi i w jakich okolicznościach. A mimo to nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie. Ceniłam takie osoby, nawet jeśli inteligencją nie grzeszyły. Bezpośredniość, a także idąca za tym szczerość, były ważnymi cechami, w moim mniemaniu. Sama chciałabym je posiadać. Niestety byłam zbyt nieśmiała.
            -Ale powiemy mu, gdzie i z kim jesteś, jak tylko wróci - Deidara chyba potrafił mi czytać w myślach. Inaczej nie mogłam tego wyjaśnić. Skinęłam więc w podzięce głową i ruszyłam za Itachim, który czekał na mnie w połowie drogi do czarnego samochodu.
            -Gotowa? - zapytał, gdy tylko zrównałam się z nim. Szliśmy ramię w ramię, gdy ciszę panującą dookoła, przerwał krzyk mojego brata. Zdezorientowana chciałam odwrócić się w stronę Kenty, jednak Itachi mnie powstrzymał, łapiąc za nadgarstek i ciągnąc, jak najszybciej w stronę samochodu.
            -Nie zezwalam, żeby ten casanova zabierał moją niewinną Sakurcię. Wracaj tu porywaczu jeden! - Łasica zaczął się śmiać, gdy tylko odpalił auto i ruszył. Mnie samą ta sytuacja mocno rozbawiła. Pewnie gdybym mogła, to teraz zwijałabym się ze śmiechu. Donośnego i radosnego. Kenta naprawdę się o mnie martwił i chyba był nastawiony negatywnie w stosunku do relacji: "moja siostra z moim kumplem". Ale cóż poradzić? Nie miał zbyt wiele w tej kwestii do gadania.
*
            Przez pierwsze parę minut w samochodzie panowała idealna cisza. Dopiero później Itachi zapytał, czy może puścić radio, które następnie za moim niemym przyzwoleniem włączył. Tak bardzo chciałam go poznać, porozmawiać z nim, ale nie mogłam. Oczywiście przez chwilę myślałam o tym, aby wykorzystać już sprawdzony sposób i napisać coś na kartce, jednak po chwili zdałam sobie sprawę, że zaabsorbowany moim przekazem wiadomości, Itachi mógłby jeszcze spowodować wypadek.
            Myślałam, że do biblioteki jest bliżej, a jednak my wciąż jechaliśmy i jechaliśmy. Do tego miałam także wrażenie, że Łasica coraz bardziej się denerwuje. Już miałam pytać, co się stało, gdy chłopak zatrzymał pojazd na poboczu, zgasił silnik i odwrócił się w moją stronę. Usta miał zaciśnięte w wąską linię, a brwi maksymalnie ściągnął.
            -Zgubiliśmy się - oznajmił ze stoickim spokojem, jakby to wcale nie było nic wielkiego. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Ponownie. Itachi jednak nie wyglądał na tak rozbawionego, jak ja. Non stop zaciskał i rozluźniał dłonie, a po chwili uderzył głową w kierownicę. Zrobiło mi się go żal, jednak... No właśnie. Może to wcale nie był przypadek, że się zgubiliśmy? Może to było zrządzenie losu? Moja szansa? Bo przecież chciałam spędzić z nim trochę czasu. Chciałam z nim porozmawiać, poznać go i najchętniej także rozkochać w sobie. Itachi był idealny i dlatego musiałam dać z siebie wszystko, aby go zdobyć! On musiał był mój, za wszelką cenę!

~*~

Tam, tam, taaaaam! Udało mi się go skończyć dzień wcześniej. I muszę przyznać, że większej improwizacji jeszcze nigdy nie pisałam :D Znam już terminy egzaminów i od razu Wam powiem, że rozdziały (o ile zdam egzaminy w pierwszym terminie) będą pojawiać się regularnie od początku lipca! Także czekajcie cierpliwie :D Co do rozdziału... Jak widzicie pojawiły się nowe postacie, nowa miłość i porzucony (tylko na chwilę, obiecuję) Sasuke. Tak się zastanawiam. Czy macie jakieś sugestie, co bym mogła zmienić w blogu, w opowiadaniu? Co Wam się podoba, co się nie podoba? Cokolwiek, co przychodzi Wam do głowy. Każda Wasza rada, czy wskazówka jest dla mnie na wagę złota. Więc za wszystkie uwagi z góry dziękuję :D
Pozdrawiam, całuję i do następnej! :*


3 komentarze:

  1. Ojeju jakie słodkie rozpoczęcie :D
    Ja cię kręcę, a myślałam, że ona spotka na boisku Sasuke O.O,
    w ogóle weszłam na bloga „ a może dodała” i SZOK. Dodałaś wcześniej niż planowałaś. Miła niespodzianka :*
    Opis mężczyzn powala na kolana :)
    No coś mi z Itasiem śmierdzi
    O.O
    Jak ona mogła tak się „zakochać” w Łasicy? No jak. Osobiście też go wolę z dwóch Uchihów, ale w tym blogu ^o^ a co na to Itachi. Szkoda, że nie dałaś opisu z jego perspektywy, ale ok. W ogóle mało coś tego , fajniej by było, gdybyś dodała też opis innych postaci. Wtrącenie np. Hinatki, albo faktycznie Sasuke :) No cóż czekam na nexta i zobaczymy jak się sprawy potoczą z Itasiem.
    Pozdrowionko :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej ! !
    Prypadkiem natrafilam na Twoje opowiadanie i sie w nim zakochalam ! Pierwszy raz czytam taka historie.
    Ta opowiesc jest bardzo wciagajaca.
    Nie moge sie doczekac nastepnej czesci, pisz szybko.
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział!
    Piszesz bardzo fajnie i zabawnie. Naprawdę wiele razy mnie rozśmieszyłaś! Jak można zgubić się we własnym mieście? Hahaha. Nie no nie mogę po prostu. Pomimo tego, że gardło mnie boli to i tak ryłam ze śmiechu! ;D
    Z niecierpliwością będę czekać na nowy rozdzialik !
    Pozdrawiam Paulina ;D

    OdpowiedzUsuń