Od
celu dzieliło mnie już tylko pięć kroków... Jeszcze tylko cztery... Tylko
trzy... Dwa... I jeden... Moje zziębnięte palce dotknęły jeszcze zimniejszego
słupka ogrodzenia. Po ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Nie spodziewałam
się, że ochłodzi się aż tak bardzo. Teraz żałowałam, że nie pomyślałam o
cieplejszym ubiorze. Moje wybory w ostatnim czasie nie były zbyt mądre, a ich
skutki źle się na mnie odbijały.
-Sakura!
Matko! Co ty tutaj robisz?! - jako pierwszy dostrzegł mnie blondyn, którego
miałam okazję poznać dzisiejszego dnia. Pobiegł najpierw w stronę ławki, z
której zabrał szalik kibica w barwach japońskiej flagi, a następnie przybiegł
do mnie i owinął go wokół mojej szyi. Tego ciepła było mi trzeba. Blondyn
wiedział, co dobre. Posłałam mu delikatny uśmiech i w podzięce cmoknęłam go w
policzek.
-Co
to tu za flirty? - podszedł do nas kolejny chłopak. Brązowooki przystojniak z
czerwonymi, jak krew włosami zaczął mi się uważnie przyglądać, po czym odwrócił
się ode mnie i zaczął o czymś szeptać z Deidarą. Korzystając z chwilowego braku
zainteresowania moją osobą, rozejrzałam się uważnie po boisku. W bramce stał
chłopak, którego twarz przypominała wyglądem rekina. Byłam pewna, że to sprawka
starannego i niesamowicie dopracowanego makijażu. Obok niego kręcił się kolejny
przystojniak. Tym razem był to rudzielec z niezliczoną ilością kolczyków.
Rozmawiał z Kentą, który jakoś nie pasował mi do nich wszystkich, ale to było
raczej oczywiste. Bo, która siostra postrzega swojego starszego brata, tak
samo, jak jego kolegów? Przecież to jasne, że brat to brat, a jego przystojni
koledzy to takie ciasteczka do schrupania. Nagle moją uwagę przyciągnął ruch na
drugim końcu boiska. Stali tam dwaj kolejni kumple Kenty. Jeden, szarowłosy
laluś, bo tak prezentował się na pierwszy rzut oka, wieszał się na drugim, Bogu
ducha winnym chłopaku. Aż przygryzłam wargę z wrażenia. Długie, kruczo czarne
włosy, teraz lekko wilgotne opadały mu na duże ciemne, jak dwa węgle oczy. Miał
minę, jak dziecko, które po wielu usilnych próbach wytłumaczenia rodzicom
jakiegoś istotnego i bardzo prostego faktu, nadal nie potrafiło przekonać
dorosłych do swoich racji. I to właśnie jego twarz tak niesamowicie poruszyła
moje serduszko. Tak niesamowicie piękna. Niemal posągowa, blada. Lśniące oczy,
zgrabny nos i te usta. W jednej chwili zaciśnięte w wąską linię, a kilka sekund
później wykrzywione w cwanym uśmiechu. Oderwałam wzrok od jego twarzy i
zauważyłam, jak obiekt moich chwilowych westchnień wysuwa prawą nogę do przodu,
a zaledwie ułamek sekundy później laluś leżał już na wilgotnej ziemi i klął na
cały głos. Nikt poza mną jednak nie zwrócił na to uwagi, jakby taka sytuacja
była w ich gronie czymś normalnym. Aby lepiej widzieć, co się dzieje,
przechyliłam się odrobinę w bok.
-Oho!
Kolejna robi maślane oczka do naszej Łasiczki? - na ziemię sprowadził mnie głos
czerwonowłosego. Poprawiłam szalik i uśmiechnęłam się niewinnie. Deidara
zachichotał. Dopiero teraz zauważyłam, że relacja między tą dwójką była bardzo
zażyła.
-Aniołeczku!
Musisz na niego uważać. On non stop ma inną, bo żadna nie jest dla niego zbyt dobra.
Wiesz... Najlepiej znaleźć jednego i być mu wiernym - po tych słowach blondyn
przytulił się do drugiego chłopaka, a ten jedynie się zaśmiał - Widzisz, jaka z
nas piękna para? - byłam pewna, że coś jest na rzeczy odkąd zobaczyłam ich
razem. Moja intuicja chyba po
raz pierwszy mnie nie zawiodła. Musiałam przyznać, że wyglądali
razem cudownie. Miałam nadzieję, że uda mi się z nimi zaprzyjaźnić. Nie było
nic lepszego od przyjaciela geja. A dwóch to już był szczyt marzeń! - Sakura! Słuchasz mnie? - ups! Zamyśliłam się
- Poznaj resztę tych idiotów - nagle zauważyłam, że koło nas zebrała się
niewielka
grupka, a ściślej mówiąc,
niemal wszyscy koledzy Kenty, z nim włącznie. Brakowało tylko owej Łasicy,
jednak i on szedł już w naszą stronę.
-Ja
jestem Sasori, a to jest Kenta...
-Debilu!
Jestem jej bratem! Ona mnie zna doskonale - mój najukochańszy braciszek, mój
jedyny i niepowtarzalny obrońca podszedł do mnie i zmierzył mnie groźnym
spojrzeniem od stóp, aż po sam czubek głowy, który sięgał mu zaledwie do połowy
ramienia. Cóż mogłam poradzić na to, że byłam niska, a także na to, że miałam
nadopiekuńczego brata? Wzruszyłam tylko ramionami, nie bardzo wiedząc, jak mu
się wytłumaczyć.
-Znowu
Sakura? Kartka, długopis i pisz, no! Jak z małym dzieckiem! - Deidara załamany
wyrzucił ręce do góry i odwrócił się, odchodząc w stronę jednej z bramek.
Mruczał coś pod nosem, jednak ja już go nie słuchałam. Wokół mojej osoby znów
powstał szum. A wszystko za sprawą słów blondyna.
-Zamknąć
się! - z opresji wyratował mnie Sasori. Miałam dziwne
wrażenie, że jakoś nie przypadłam mu do gustu, jednak w tej chwili
chciałam go wyściskać
i wycałować
z wdzięczności - Najpierw skończę jej was przedstawiać, idioci. A potem już
róbcie, co chcecie...
-Ale
macie problemy. Sakura jest po prostu niema! - Kenta najwidoczniej nie potrafił
trzymać języka za zębami. Zła skrzyżowałam ręce na piersi i zaczęłam tupać nogą.
-To,
po co chłopaki się tak produkują, skoro ona i tak ich nie słyszy? - koledzy
mojego brata chyba nie byli zbyt inteligentni. A przynajmniej nie ten
szarowłosy laluś. Takiej głupoty już dawno nie słyszałam. Zresztą chyba nie
tylko ja. Ani się nie obejrzałam, a chłopak został zdzielony
po głowie.
-Debilu!
Ona jest niema, a nie głucha! To znaczy, że słyszy nas doskonale, ale nie może
odpowiedzieć, bo nie mówi! - znów wtrącił się Deidara. Nawet nie zauważyłam,
kiedy wrócił.
-Zaraz
wam coś zrobię! Dziewczyno posłuchaj mnie tylko przez moment... - Sasori westchnął.
Chyba lubił dominować i nie znosił, gdy mu się coś przerywało. Zerknęłam na
niego i skinęłam głową - Swojego brata i Deidarę już znasz. Ja, jak już mówiłem,
jestem Sasori. Ten inteligent to Hidan - laluś rozłożył szeroko ręce i zaśmiał
się - Facet-ryba to Kisame...
-Miło
mi cię poznać! - znów Sasoriemu wszedł ktoś w słowo. Tym razem był to właśnie
chłopak wyglądający, jak rekin - Jesli chciałabyś kiedyś zrobić sobie
profesjonalny makijaż lub tatuaż to zapraszam do mojego salonu. Kenta wie,
gdzie on jest - posłałam mu szeroki uśmiech. Takie znajomości dobrze było mieć.
Na pewno kiedyś odwiedzę jego miejscówkę.
-Wracając...
- znów głos zabrał Sasori - Dalej, ten z kolczykami to Pein. On tylko wygląda
tak groźnie, ale w rzeczywistości jest potulny, jak baranek - rudzielec
pogroził Sasoriemu pięścią, ale zaraz się do mnie uśmiechnął - No i na samym
końcu stoi nasza Łasiczka, czyli Itachi.
-Cieszę
się, że się w końcu poznaliście, a teraz siostra powiedz mi, czemu nie jesteś w
domu? - Kenta jak zwykle musiał zepsuć całą zabawę i przypomnieć mi o moim
problemie. Zrezygnowana zaczęłam grzebać w torebce szukając mapki i ołówka.
Żeby wszyscy mnie zrozumieli, zrezygnowałam z używania języka migowego i po
prostu zaczęłam pisać na kartce, o co mi chodzi.
-'Miło mi Was poznać, chłopaki. Jestem
Sakura. Muszę się dostać do biblioteki. Szukałam jej, ale się zgubiłam. No i
zamykają ją za niecałą godzinę, wiec mam troszkę mało
czasu. Pomożecie mi?' - zanim ja to napisałam, oni zasiedli na ławce przeznaczonej dla
zawodników rezerwowych i czekali na moją wiadomość, zacięcie dyskutując na mój
temat, jak i omawiając kwestie przerwanego meczu. W sumie sama miałam ochotę
zagrać. Tak dawno tego nie robiłam. Brakowało mi tego. Wypuszczając powietrze z
ust i zwracając na siebie ich uwagę, pokazałam im kartkę.
-Ależ oczywiście aniołku, że ci
pomożemy! Od tego są przyjaciele! - mogłam się spodziewać, że najbardziej
skorym do pomocy będzie nadpobudliwy blondyn. On był słodki, ale i niemożliwy.
Jak takie małe dziecko. Energia wręcz go rozpierała.
-Wybacz skarbeńku, że ostudzę twój
zapał, ale piłeś i nigdzie nie pojedziesz! - no cóż. Widocznie byłam na
straconej pozycji. Przecież to było pewne, że wszyscy pili. W końcu, co innego
można było robić grając, czy oglądając mecz z kumplami?
-Może Łasiczka ją zawiezie? W końcu
miał robić za kierowcę, wiec niech się na coś przyda - moje serduszko zabiło
kilkanaście razy szybciej, a moje podświadome alter ego, zaczęło odstawiać
taniec radości. Cóż to była za ironia. Nie znałam go, a marzyłam o tym, aby
zawiózł mnie do tej przeklętej biblioteki.
-Skoro tego chcecie, to ją zawiozę.
Nie ma problemu. Idziesz? - wstał i uśmiechnął się do mnie. Ukrywając swoje
ogromne zadowolenie, wstałam z zajmowanego miejsca i zaczęłam rozglądać się za
bratem, żeby dać mu znać, że do domu już trafię. Niestety nigdzie nie mogłam go
dostrzec.
-Pewnie poszedł się odlać - Hidan
nie przebierał w słowach. Mówił prosto z mostu i pewnie w ogóle nie zastanawiał
się nad tym, co mówi i w jakich okolicznościach. A mimo to nie przeszkadzało mi
to. Wręcz przeciwnie. Ceniłam takie osoby, nawet jeśli inteligencją nie
grzeszyły. Bezpośredniość, a także idąca za tym szczerość, były ważnymi
cechami, w moim mniemaniu. Sama chciałabym je posiadać. Niestety byłam zbyt
nieśmiała.
-Ale powiemy mu, gdzie i z kim
jesteś, jak tylko wróci - Deidara chyba potrafił mi czytać w myślach. Inaczej
nie mogłam tego wyjaśnić. Skinęłam więc w podzięce głową i ruszyłam za Itachim,
który czekał na mnie w połowie drogi do czarnego samochodu.
-Gotowa? - zapytał, gdy tylko
zrównałam się z nim. Szliśmy ramię w ramię, gdy ciszę panującą dookoła,
przerwał krzyk mojego brata. Zdezorientowana chciałam odwrócić się w stronę
Kenty, jednak Itachi mnie powstrzymał, łapiąc za nadgarstek i ciągnąc, jak
najszybciej w stronę samochodu.
-Nie zezwalam, żeby ten casanova
zabierał moją niewinną Sakurcię. Wracaj tu porywaczu jeden! - Łasica zaczął się
śmiać, gdy tylko odpalił auto i ruszył. Mnie samą ta sytuacja mocno rozbawiła.
Pewnie gdybym mogła, to teraz zwijałabym się ze śmiechu. Donośnego i radosnego.
Kenta naprawdę się o mnie martwił i chyba był nastawiony negatywnie w stosunku
do relacji: "moja siostra z moim kumplem". Ale cóż poradzić? Nie miał
zbyt wiele w tej kwestii do gadania.
*
Przez pierwsze parę minut w samochodzie panowała idealna cisza. Dopiero później Itachi zapytał, czy może
puścić radio, które następnie za moim niemym przyzwoleniem włączył. Tak bardzo
chciałam go poznać, porozmawiać z nim, ale nie mogłam. Oczywiście przez chwilę
myślałam o tym, aby wykorzystać już sprawdzony sposób i napisać coś na kartce,
jednak po chwili zdałam sobie sprawę, że zaabsorbowany moim przekazem wiadomości,
Itachi mógłby jeszcze spowodować wypadek.
Myślałam, że do biblioteki jest
bliżej, a jednak my wciąż jechaliśmy i jechaliśmy. Do tego miałam także wrażenie,
że Łasica coraz bardziej się denerwuje. Już miałam pytać, co się stało, gdy
chłopak zatrzymał pojazd na poboczu, zgasił silnik i odwrócił się w moją stronę.
Usta miał zaciśnięte w wąską linię, a brwi maksymalnie ściągnął.
-Zgubiliśmy się - oznajmił ze
stoickim spokojem, jakby to wcale nie było nic wielkiego. Miałam ochotę
wybuchnąć śmiechem. Ponownie. Itachi jednak nie wyglądał na tak
rozbawionego, jak ja. Non stop zaciskał i rozluźniał dłonie, a po chwili
uderzył głową w kierownicę. Zrobiło mi się go żal, jednak... No właśnie. Może
to wcale nie był przypadek, że się zgubiliśmy? Może to było zrządzenie losu?
Moja szansa? Bo przecież chciałam spędzić z nim trochę czasu. Chciałam z nim
porozmawiać, poznać go i najchętniej także rozkochać w sobie. Itachi był
idealny i dlatego musiałam dać z siebie wszystko, aby go zdobyć! On musiał był
mój, za wszelką cenę!
~*~
Tam,
tam, taaaaam! Udało mi się go skończyć dzień wcześniej. I muszę przyznać, że
większej improwizacji jeszcze nigdy nie pisałam :D Znam już terminy egzaminów i
od razu Wam powiem, że rozdziały (o ile zdam egzaminy w pierwszym terminie)
będą pojawiać się regularnie od początku lipca! Także czekajcie cierpliwie :D
Co do rozdziału... Jak widzicie pojawiły się nowe postacie, nowa miłość i
porzucony (tylko na chwilę, obiecuję) Sasuke. Tak się zastanawiam. Czy macie
jakieś sugestie, co bym mogła zmienić w blogu, w opowiadaniu? Co Wam się
podoba, co się nie podoba? Cokolwiek, co przychodzi Wam do głowy. Każda Wasza
rada, czy wskazówka jest dla mnie na wagę złota. Więc za wszystkie uwagi z góry
dziękuję :D
Pozdrawiam,
całuję i do następnej! :*
Ojeju jakie słodkie rozpoczęcie :D
OdpowiedzUsuńJa cię kręcę, a myślałam, że ona spotka na boisku Sasuke O.O,
w ogóle weszłam na bloga „ a może dodała” i SZOK. Dodałaś wcześniej niż planowałaś. Miła niespodzianka :*
Opis mężczyzn powala na kolana :)
No coś mi z Itasiem śmierdzi
O.O
Jak ona mogła tak się „zakochać” w Łasicy? No jak. Osobiście też go wolę z dwóch Uchihów, ale w tym blogu ^o^ a co na to Itachi. Szkoda, że nie dałaś opisu z jego perspektywy, ale ok. W ogóle mało coś tego , fajniej by było, gdybyś dodała też opis innych postaci. Wtrącenie np. Hinatki, albo faktycznie Sasuke :) No cóż czekam na nexta i zobaczymy jak się sprawy potoczą z Itasiem.
Pozdrowionko :*
Jej ! !
OdpowiedzUsuńPrypadkiem natrafilam na Twoje opowiadanie i sie w nim zakochalam ! Pierwszy raz czytam taka historie.
Ta opowiesc jest bardzo wciagajaca.
Nie moge sie doczekac nastepnej czesci, pisz szybko.
Pozdrawiam. ;)
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńPiszesz bardzo fajnie i zabawnie. Naprawdę wiele razy mnie rozśmieszyłaś! Jak można zgubić się we własnym mieście? Hahaha. Nie no nie mogę po prostu. Pomimo tego, że gardło mnie boli to i tak ryłam ze śmiechu! ;D
Z niecierpliwością będę czekać na nowy rozdzialik !
Pozdrawiam Paulina ;D