Jak
ona mogła mi to zrobić? I to w tak perfidny sposób? Uciekli, jak taka cholerna
zakochana para. Zrozumiałbym, gdyby zwiała z Deidarą, czy z Sasorim, ale z
Uchihą?! To było karygodne! Łasica był typem faceta, który nie dość, że lubił
być otoczony kobietami, to do tego mógł mieć każdą na jedno skinienie palca. A
wszystko zawdzięczał swojemu wyglądowi oraz pieniądzom, których nigdy mu nie
brakowało. Oczywiście, nie żebym ja nie był pod którymś z tych względów, gorszy
od niego, ale przecież ja nie podrywałem i przede wszystkim, nie porywałem jego
brata! A Itachi zabrał Sakurkę prosto spod mojego nosa. Uciekł z nią, jak jakiś
tandetny rycerz w lśniącej zbroi na czarnym rumaku, a raczej w czarnym
Mustangu. A ona tak po prostu dała mu się uprowadzić. Była głupia i
nierozsądna! A teraz ja musiałem się o nią martwić. Od dziecka były z nią same
problemy. A wszystko za sprawą jej oślego uporu. Byłem pewny, że jeśli pójdzie
tak dalej, to przy niej szybko osiwieję lub stracę moje cudowne włosy. Do tego
nie mogłem dopuścić! Musiałem znaleźć ją jak najprędzej!
***
Mina
Kenty była bezcenna, gdy w tak zjawiskowy sposób ta dwójka uciekała w stronę
samochodu Itachiego. Śmiali mu się prosto w twarz, która ze złości była
czerwona, jak dojrzały pomidor. Gdyby on tylko widział siebie wtedy w lustrze,
padłby na pewno na zawał. Za sprawą naszego cudownego aniołka, było tak wesoło.
Ona była, jak promyk słońca. Nie, żeby zawsze było ponuro, czy nudno w naszej
grupie, ale gdy tylko ona pojawiła się na boisku, ściągnęła na siebie uwagę
wszystkich zebranych, a ucieczką narobiła takiego zamieszania, że Hidan prawie
padł na ziemie, zwijając się ze śmiechu. No i dzięki niej, co najważniejsze,
mogliśmy poznać kolejne wcielenie naszego Kenty. Nigdy bym, po kilku latach
studiów, wspólnego mieszkania, nie pomyślał, że z niego taki troskliwy brat.
Zawsze dużo mówił o swojej młodszej siostrze, ale no znowu bez przesady.
Przecież ona była prawie dorosła. Nie potrzebowała go dwadzieścia cztery na
dobę. Mogła umawiać się, z kim chciała i kiedy chciała...
-Długo
jeszcze się będziesz szczerzyć, przeklęta blondyno? - a ten znowu zaczynał z tą
swoją blondyną. To, że miałem taki kolor włosów i, że w związku dominował
Sasori, nie uprawniało go do mówienia do mnie w formie żeńskiej.
-Sasori
- podszedłem do mojego partnera, wymawiając przeciągle jego imię. Myślałem, że
się za mną wstawi, a dostałem TAKIEGO wała. Męska solidarność najwidoczniej w
ogóle mnie nie dotyczyła. Udowodnili mi to już nie raz, a ja głupi nadal jakoś
nie mogłem sie do tego przyzwyczaić.
***
To
była moja szansa. Siedziałam obok niego. Załamanego i wyraźnie zdenerwowanego.
No cóż. Nie często chyba zdarzało się, że mieszkaniec danego miasta, nie
potrafił się w nim odnaleźć? Tym bardziej, że jak wspominał mi kiedyś Kenta,
wszyscy jego znajomi ze studiów pochodzili z Tokio. A to wskazywało tylko na
to, że stolica była rodzinnym miastem, także Itachiego. I tutaj zaczynały się
moje podejrzenia. W mojej głowie włączył się tryb niepoprawnej romantyczki i
zaczęłam wymyślać milion najróżniejszych scenariuszy przebiegu tej wyprawy i
niby niefortunnego zgubienia się. Bo co, jeśli Itachi zgubił nas celowo? Co,
jeżeli zwrócił na mnie uwagę, tak samo, jak ja na niego i zapragnął zabrać mnie
w jakieś ustronne miejsce, żeby mnie poznać, pogadać, popisać lub pół na pół?
Jeśli rzeczywiście zgubił nas celowo, albo po prostu skłamał, że się
zgubiliśmy, a tak naprawdę doskonale wiedział, gdzie jesteśmy? To było takie
romantyczne. I trochę przerażające, bo jakby nie patrzeć byłam w obcym miejscu
z nieznanym facetem. Ale ten facet był kumplem mojego brata, więc chyba nie
miałam się czego bać.
***
Karin
ostatnimi czasy niesamowicie działała mi na nerwy. W szkole nie raz widziałem,
jak prowadziła jakiegoś faceta, a to do składziku na miotły, a to do toalety, a
nawet do jednej z klas. Widocznie bardzo lubiła czuć adrenalinę podczas seksu,
bo przecież oddawała się komu popadnie w miejscach, do których w każdej chwili
ktoś mógł wejść. Normalnie miałbym to gdzieś, gdyby nie jeden drobny, a jednak
bardzo istotny szczegół. Po godzinie lub dwóch przychodziła do mnie i próbowała
się do mnie dobrać. Jakby było jej mało zabawy i wrażeń erotycznych. A mimo to,
ja jak ten głupi dzieciak nie potrafiłem jej odepchnąć. Zamiast tego za każdym
razem, gdy mnie całowała, powstrzymywałem odruch wymiotny. Byłem, jak
niewolnik. A ona była panią mojego życia. Tak bardzo chciałem się jej
przeciwstawić, ale nie potrafiłem, bo za żadne skarby świata nie chciałem jej
skrzywdzić.
Znalem
ją już od tylu lat. Była dla mnie bardzo ważną osobą. Gdy Itachi studiował i
nie miał dla mnie czasu, to właśnie ona pomagała mi zwalczyć samotność.
Rodziców wiecznie nie było, Itachi mieszkał z kolegami w drugiej części miasta
i w efekcie zawsze siedziałem sam. Wtedy wystarczyło, że zadzwoniłem, a ona
natychmiast do mnie przychodziła. Już wtedy byliśmy uważani za parę i ona już
wtedy sypiała, z kim popadnie. Tylko, że ja byłem ślepy na jej zdrady, głuchy
na gorszące opinie na jej temat. Kiedyś ona była inna. Bardziej ludzka i
zdecydowanie bardziej sympatyczna. Potrafiliśmy, oglądając film, czy leżąc na
łóżku, przegadać wiele godzin. A teraz nie potrafiłem znieść jej nawet przez
minutę. Mogłem śmiało, bez skrupułów powiedzieć, że Karin w ciągu tych dwóch,
trzech lat stała się zimną suką. A mimo to wciąż liczyłem, że gdzieś tam, pod
tą wulgarną i plastikową powłoką kryje się dawna dziewczyna, za którą dałbym
sobie rękę odciąć. Szkoda tylko, że nie potrafiłem i chyba już nawet nie
chciałem, wyciągnąć jej z tego dna.
***
-Sakura!
Ocknij się, do diabła! - doszedł mnie przytłumiony głos, najprawdopodobniej
mojego nowego nauczyciela. Było mi jednak zbyt przyjemnie, żeby zawracać sobie
nim głowę - Hinata! Powiedz jej coś, zanim ja jej coś zrobię. Będę rzucać w
ciebie kredą! Zobaczysz!
-Saku.
Jesteś z nami? - pokiwałam głową, dając natarczywym osobom znać, że jestem
tutaj i mam sie dobrze, a nawet lepiej.
-Od
godziny już tu siedzimy, a ona w ogóle nie reaguje, tylko wlepia te maślane
oczy w tablice i rysuje motyle, kwiatki i serca... Zakochała się, czy co? - oj
tak... Byłam zakochana. I to nie chyba, a na pewno. Wpadłam, jak śliwka w
kompot. Cały czas miałam przed oczami obraz z wczorajszego wieczora, kiedy to
siedziałam sam na sam z Itachim w jego samochodzie i poznawałam go. Był nie
dość, ze niesamowicie przystojnym, to do tego także zabawnym i inteligentnym
facetem. Był moim ideałem w każdym calu. Nie mogłam mu nic zarzucić.
Siedzieliśmy w samochodzie przez ponad trzy godziny i rozmawialiśmy. A raczej
on mówił, a ja pisałam na kartce.
W
przypływie ogromnego entuzjazmu, odwróciłam się z impetem w stronę Hinaty i
uśmiechnęłam się szeroko. Następnie na porysowanej kartce, która leżała na
ławce nakreśliłam szybko króciutką wiadomość.
-'Powiedział mi, że jestem śliczna!' -
pokazałam to przyjaciółce. Byłam podekscytowana, jak jeszcze nigdy w swoim
życiu. Tamtego wieczora, usłyszałam od niego wiele komplementów. Podziwiał mnie
za to, że uwielbiałam piłkę nożna i umówiliśmy się, że kiedyś zagramy razem.
Uwielbiał mój szeroki uśmiech. I współczuł mi braku mowy. Ale to, że byłam
niema, nie przeszkadzało nam w dogadaniu się.
-Hinata?
Mam wyjść? - nie dałam dojść Hyudze do słowa, tylko sama pokiwałam zamaszyście
głową na "tak". Już na początku zajęć byłam skłonna wyrzucić go za
drzwi, aby móc tylko zdać dokładną relację mojej nowej przyjaciółce.
Zrezygnowany Kakashi opuścił więc w mgnieniu oka salę, a my zostałyśmy same.
-To
opowiadaj, co to się stało - zaczęła dosyć nieśmiało Hinata. A ja zaczęłam
pisać jej szczegółowe sprawozdanie z tego, co miało miejsce poprzedniego
wieczora. Opisałam jej powód, dla którego w ogóle opuściłam dom; zabłądzenie i
przypadkowe trafienie na Kentę i jego kolegów. Każdego faceta po kolei jej
wyrysowałam i to dosłownie. A później przeszłam do właściwej historii związanej
ze mną i z Itachim.
-'Itachi puścił radio na mojej ulubionej
stacji i zaproponował, żebyśmy skorzystali z tej sytuacji i zagrali w coś na
wzór gry. Ja zadawałam pytanie, on odpowiadał, a potem on zadawał pytanie i ja
odpowiadałam. Dowiedziałam się o nim tyyyylu rzeczy, że chyba wiem już o nim
wszystko. Hinata! On jest idealny! :D' - miałam ochotę piszczeć i skakać z
radości, jak małe dziecko. Jeszcze nigdy w moim prawie osiemnastoletnim życiu
nie trafiłam na chłopaka takiego, jak Itachi.
-I
chciałabyś z nim być? - Hinata wiedziała, co w trawie piszczy i jako odpowiedź
wystarczyło jej jedno moje skinienie.
*
Kakashi
odwołał zajęcia. Stwierdził, że skoro jeszcze nie zdobyłam książki i moją głowę
zajmuje coś innego niż nauka, to on woli jeden dzień sobie odpuścić i zrobić
sobie oraz mnie wolne. W ogóle mi to nie przeszkadzało. Po rozmowie z Hinatą,
chciałam zadzwonić do Itachiego, aby zawiózł mnie do doktor Tsunade. Szybko
jednak zrezygnowałam z tego pomysłu. Jeszcze byśmy ponownie zabłądzili i
przepadłaby mi kolejna wizyta, a do tego nie mogłam dopuścić. Padło więc na
Kentę, z którym po raz kolejny pokłóciłam się w drodze do lekarza. Mój
niesamowicie nadopiekuńczy brat kazał trzymać mi się z daleka od Itachiego. A
przecież doskonale wiedziałam, że to nie wchodziło w ogóle w rachubę. Kenta też
musiał mieć tego świadomość i zamierzałam go przekonań do swoich racji.
Bezskutecznie. Uparł się, jak osioł i nie dopuszczał do siebie moich słów.
Na
szczęście tym razem doktor Tsunade nie odwołała spotkania, ani nie kazała na
siebie długo czekać. Ledwo weszłam do poczekalni, od razu się zjawiła, jakby
oczekując mojego przybycia. Kenta został w samochodzie. Nie miałam ochoty go
widzieć. Zaprosiła mnie do gabinetu i przepraszając, za ostatnią odwołaną
wizytę, przeszła do rzeczy. Wszystkie potrzebne wyniki badań, rodzice
dostarczyli jej, jeszcze zanim przyjechaliśmy do miasta.
-Witaj,
Sakuro - kobieta uśmiechnęła się do mnie i wskazała mi fotel, na przeciwko
swojego biurka, za którym sama wkrótce zasiadła - Przejrzałam już wszystkie
dokumenty, jakie od was dostałam i w zasadzie jedyne, co wiem to to, że
cierpisz na afonię, czyli całkowitą utratę głosu. W wyniku wypadku doznałaś
obrażeń, które poskutkowały taką, a nie inną przypadłością. Problem może mieć
podłoże albo anatomiczne, albo psychiczne. Chciałabym przeprowadzić kilka
dokładniejszych badań, aby odkryć, gdzie leży przyczyna twojego stanu zdrowia -
słuchałam jej uważnie i tylko przytakiwałam. Już ona miała doskonałą świadomość
tego, że nic jej nie powiem - Mogłabym zacząć od skomplikowanych badań układu
nerwowego, ale w zasadzie póki, co wolałabym się skupić na obiektach
bezpośrednio dotyczących głosu, czyli między innymi na krtani.
-'Czy możemy zacząć badania już dziś?' -
pokazałam jej na migi. Byłam przekonana, że skoro zajmuje się takimi schorzeniami,
to języki migowy zna na pewno. Osobiście wolałam część spraw załatwić już dziś
i tym samym dać nauczkę mojemu bratu. Miałam zamiar kazać czekać na siebie
bardzo długo. W końcu to Kenta przywiózł mnie tutaj i stał zapewne pod ośrodkiem,
czekając i pilnując swojej nierozważnej siostry. Jak jest taki podły, to niech
ma za karę!
Tsunade
na badania zgodziła się natychmiast. Przeszłyśmy razem do specjalnej sali
laboratoryjnej. Najgorszym elementem tego wszystkiego zdecydowanie było
znieczulenie. Przez kilka sekund bolała mnie szyja, po czym przestałam ją w
ogóle czuć. Potem poszło już z górki. Ja siedziałam grzecznie na specjalnym
fotelu, a doktor Tsunade oglądała moją krtań i wszystkie inne wewnątrz gardłowe
elementy. Gdy było już po wszystkim, wróciłyśmy do jej gabinetu, a asystentka
do kilku minut miała donieść wyniki jakichś śmiesznych wymazów. Ta niepewność
mnie dobijała.
*
-Sakura.
Po dokładnym zbadaniu cię i po przejrzeniu wszystkich tych dokumentów, które od
was dostałam, wiem już na pewno, że twój zanik głosu został spowodowany
zewnętrznym urazem krtani, powstałym w wyniku wypadku samochodowego, czego nie
trudno się domyślić. Zazwyczaj tej przypadłości towarzyszy jedynie dysfonia,
czyli osłabienie głosu, jednak w twoim przypadku uszkodzenie jest na tyle
poważne, że spowodowało całkowity zanik głosu - chciałam zapytać, co dalej
zamierza ze mną zrobić i już sięgałam po kartkę, gdy Tsunade zaczęła mi
wszystko tłumaczyć - Aby wszystko poskładać będę zmuszona wykonać niezbyt
skomplikowaną operację, na którą będę potrzebować zgody zarówno twojej, jak i
twoich rodziców. Nie obiecuję, że od razu po operacji odzyskasz głos, ponieważ
to nie zdarza się w zbyt wielu przypadkach. Zazwyczaj po zabiegu trzeba
dodatkowo przejść rehabilitację, którą także musimy wziąć pod uwagę - kiwnęłam
głową, dając kobiecie znać, że wszystko rozumiem - Dziś już nic nie zdziałamy.
Umówmy się więc na poniedziałek. Chciałabym, żebyś przyszła z rodzicami i wtedy
wszystko dokładnie ustalimy - po tych słowach obie wstałyśmy, wymieniłyśmy
uściski dłoni, a następnie opuściłam gabinet. Wręcz rozpierała mnie radość.
Wreszcie miałam odzyskać głos. Już niedługo znów miałam mówić!
Już
byłam przy drzwiach wyjściowych, gdy do głowy wpadł mi pewien pomysł. Wyjęłam z
torebki notes, wyrwałam z niego jedną czystą kartkę i napisałam na niej krótkie
zdanie, które miało być moją motywacją i postanowieniem. Poprzysięgłam sobie,
że pierwszym, co powiem w towarzystwie kogoś innego, niż lekarz, będzie
"kocham cię" skierowane do pewnego przystojnego bruneta, który
ostatnio non stop siedział w mojej głowie i najprawdopodobniej nie zamierzał
zbyt prędko się z niej wynieść.
~*~
Wybaczcie, że
tak długo nic nie było, ale sesja to sesja i każdy student, który
obijał się przez calutki semestr (ładnie to ujmując) ma przewalone xD
Ale wreszcie jestem po wszystkim i w efekcie rozdział jest już
skończony. Pierwsze trzy strony, przyznam szczerze pisało mi się
koszmarnie. A potem było już z górki. Wstawiłam opisy z punktu widzenia
innych bohaterów. Czy taki sposób pisania Wam odpowiada? Jeśli macie
jeszcze jakieś sugestie, to czekam na nie z niecierpliwością.
Za tydzień
wyjeżdżam na wakacje. Do tego czasu będę skrobać na laptopie, a potem (w
trakcie wyjazdu) myślę, że nie będę rozstawać się z zeszytem i tam
będzie powstawać ciąg dalszy. Muszę także obmyślić jakiś konkretny plan
tego opowiadania, bo póki co jest to jedna wielka improwizacja. Myślę,
że jak już wszystko wymyślę, to i rozdziały zwiększą swoją objętość.
Obecnie
skupiam się także na trzech partówkach, które chciałabym skończyć i
opublikować na moim drugim blogu, jeszcze przed październikiem. Jedna
będzie na pewno. Druga ma na razie wstęp i póki co nic więcej. A trzecia
to największe wyzwanie w mojej amatorskiej pisarskiej karierze. Także
życzcie mi powodzenia, bo plany są, ale czasu i weny jakoś brakuje xD
Trzymajcie się cieplutko, miło spędzajcie wakacje i co by do następnej! ;*
P.S. Jeśli ktoś chciałby być powiadamiany o kolejnych rozdziałach to zostawcie swoje namiary w komentarzach pod notką.
Oj, rozdział super!
OdpowiedzUsuńTylko czemu nie opisałaś dokładniej akcji z Itaśkiem ? Ja na to liczyłam>.<
Ciekawa jestem, jak to wszystko się potoczy i czy Itachi pokarze swoją naturę podrywacza?
No będzie nieźle!
Czekam na nn!
Powodzenia !
Paulina
Z tym Itasiem to się nieźle wkopałam, bo uwielbiam tą postać i nie uśmiecha mi się robienie z niego zimnego i bezwzględnego drania, dlatego wolałam nie opisywać szczegółowo akcji z nim związanej, póki nie wymyślę, jak wyjść z niewygodnej sytuacji. Ale plan na niego już mam i obiecuję, że niebawem Itaś pojawi się w swojej pełnej odsłonie :D
UsuńNo mnie ciekawi ten Itachi :D bardzo mnie zastanawia mnie jaki jest naprawdę i czy Kenta aby nie przesadza ^^ w końcu to brat i możliwie że chce po prostu trzymać wszystkich chłopców z dala od niej :P
OdpowiedzUsuńTen Sasuke jest kretynem XD poważnie mam nadzieję, ze zerwie z panią puszczalską ^^
Kakashi jest zabawny :* a Hinata słodka
I masz rację wkopałaś Itasia :D nie wiem jak chcesz to rozwiązać bo Saki - o zgrozo - zakochała się... Pff. Niech nie przesadza - RAZ go widziała, ale rozumiem, że to na potrzeby bloga :*
To pozdrawiam i trzymam kciuki za pisanie ^^
Ach ten Itachi! Same z nim problemy ^.^ Ale co by to było, gdyby go nie było xD A co do Saku to no... Jakoś tam samo wyszło, że zrobiłam z niej dosyć głupiutką nastolatkę, co to zakochuje się od pierwszego wejrzenia i od razu jest wielkie I LOVE YOU do bólu xD
UsuńPozdrawiam, dziękuję i do następnej :D
Genialny ^-^
OdpowiedzUsuńHahah! Jednak to nie ja, tylko Sakura ma focha, nowość1
Aleee, mamy zainteresowanie z jednej strony, zawsze cos ;3
troszkę drażn imnie to, że niewiadomo na początku z czyjej perspektywy jest widziana sytuacja, ale pozatem jest genialnie!
ka-ka-shi-mnie-roz-wa-la :d Nie ma co, olewa sobie :) A Hinatka jest cudownaa <3
Chciałaby być pozatem informowana, (Namiary:
frugonoelerose@gmail.com )
Ponieważ bardzo często zdarza mi się nie sprawdzać różnych blogów, na których czytaniu mi jednak zależy >.<
Pozdrawiam :)
Widzę, że przekładasz datę publikacji i przekładasz a ja się niecierpliwię !!!
OdpowiedzUsuńJa wiem, wiem i bardzo przepraszam za opóźnienia. Ale rozdział już się kończy pisać i jeśli dobrze pójdzie, to dziś wieczorem, albo jutro do południa go opublikuję :)
Usuń