Po
moim pokoju rozniósł się dźwięk denerwującego budzika, który o tej porze w
ogóle nie powinien się odzywać. A jednak. Usiadłam przerażona na łóżku, a
wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Całe moje ciało się zatelepało.
Rozejrzałam się dookoła i z ulgą stwierdziłam, że na zewnątrz jest jasno, a w
pokoju jestem sama. Tego, co mi się śniło, nie da się opisać! W duchu
dziękowałam, że budzik zadzwonił, akurat w tym momencie. Gdyby ten sen potrwał
jeszcze chwilę dłużej, to cholera wie, czy nie zaczęłabym się nawet zastanawiać
nad moją orientacją seksualną. Nie wspominając już nawet o tym, że nie
potrafiłabym spojrzeć żadnej dziewczynie w oczy, a już z pewnością, za wszelką
cenę, unikałabym Hinaty.
Bo
co by sobie pomyślała jakakolwiek heteroseksualna kobieta, gdyby przyśniło jej
się, że jej prawie partner chce ją namówić do uprawiania seksu, ona ma ochotę
kochać się z jego bratem, a koniec końców i tak ląduje w łóżku ze swoją
koleżanką, na której siedzi okrakiem i ją całuje?
Na
samo wspomnienie, po moim ciele ponownie rozszedł się nieprzyjemny dreszcz.
Znów zadygotałam. Zdecydowanie poprzewracało mi się w głowie. Zamiast leczyć
gardło, powinnam zająć się najpierw głową! Tak. To by było najlepsze wyjście.
Myślałam,
że może uda mi się jeszcze zasnąć, ale wszelkie próby kończyły się fiaskiem.
Zajęcia miałam późnym popołudniem, a była dopiero siódma rano. Przewracałam się
z prawej na lewą, z lewej na prawą. Próbowałam zasnąć na prawym boku, na
plecach, na brzuchu. Żadna pozycja, z kołdrą, czy bez nie pomagała. W końcu
maksymalnie zirytowana i ewidentnie wyczerpana wszystkimi niepowodzeniami tego
feralnego poranka, wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Jeszcze zanim
tam dotarłam, trzy razy moim ciałem zatrząsł upierdliwy, potężny i bynajmniej
nieprzyjemny dreszcz, który był wynikiem pojawiających się wciąż w mojej głowie
obrazów tego okropnego snu. Z każdym kolejnym krokiem, moja irytacja rosła w
siłę i nie zapowiadało się na to, żeby ten dzień minął mi równie przyjemnie,
jak poprzednie.
***
Nigdy
nie byłem rannym ptaszkiem, a jednak dziś coś sprawiło, ze obudziłem się o
świcie. Tym czymś, a raczej kimś był mój brat, który od wschodu słońca, tłukł
się w kuchni, śpiewając jakieś swoje piosenki. Początkowo miałem ochotę go
zamordować. Dziś był pierwszy, od wakacji dzień, kiedy mogłem się wyspać, bo
poranne lekcje zostały odwołane i zajęcia zaczynałem całe dwie godziny później.
I zapewne, gdyby nie jeden znaczący czynnik, już dawno wieszałbym psy na moim
bracie. A jednak nadal stałem w moim pokoju, przy oknie i przyglądałem się
poczynaniom dziewczyny, która swoim pojawieniem się po drugiej stronie płotu,
zaczęła znacząco wpływać, całkowicie nieświadomie, na niektóre aspekty mojego
dotychczasowego życia. Wiele rzeczy zacząłem postrzegać inaczej. A
najważniejszą były moje relacje z Karin. Sam już się pogubiłem w tym wszystkim.
Jeszcze jakiś czas temu byłem pewny, że ją kocham. A teraz nie oddałbym za nią
złamanego grosza. Najwidoczniej przejrzałem na oczy. Czy to za sprawą niemal
nieznanej mi dziewczyny, czy dzięki rozmowom z Itachim? Nie wiedziałem. Byłem
jednak pewny, że już niedługo wszystko się ułoży i wróci do normalności.
Musiałem tylko trochę poczekać.
Patrzyłem,
jak po dosyć drastycznej, na pierwszy rzut oka pobudce, ciałem Sakury wstrząsa
dreszcz. Obserwowałem, jak wierciła się, najprawdopodobniej próbując ponownie
zasnąć. Nie szło jej to najlepiej. Zastanawiałem się, jak długo wytrzyma, zanim
wstanie na dobre. Po kilku długich minutach, w końcu, zgodnie z moimi przewidywaniami,
wstała z łóżka, przecierając dłońmi twarz i ruszyła do innego pomieszczenia.
Non stop cała dygotała. Byłem niesamowicie ciekaw, co poruszyło ją aż tak
bardzo, że nie potrafiła się z tego otrząsnąć. Gdy zniknęła mi z zasięgu
wzroku, popędziłem do biurka, z którego zabrałem mazak, gumkę oraz blok
rysunkowy, w którym powoli zaczęły się kończyć kartki. Tak przygotowany
zasiadłem na szerokim parapecie i czekałem na jej powrót. Odkąd ostatni raz
pisaliśmy, minęły dwa dni. To wtedy obraziła się na mnie i od tamtej pory
skrupulatnie mnie ignorowała. A mi okropnie to przeszkadzało. Musiałem za
wszelka cenę naprawić nasze stosunki.
Widząc,
jak obiekt moich rozmyślań, wychodzi z łazienki w krótkich spodenkach i czarnym
biustonoszu, mimowolnie przełknąłem zalegającą ślinę. Nie byłem pewny, czy to
odpowiedni moment, aby do niej pisać, jednak w końcu się przemogłem i zacząłem
skrobać na kartce, pierwszą wiadomość. Otworzyłem okno, rzuciłem odgryzionym
kawałeczkiem gumki w jej okno i szybko odwróciłem w jej stronę moją wiadomość i
pomachałem jej.
-'Część Sakura!' - na jako taką odpowiedz
się nie doczekałem. Zamiast tego, skierowała w moja stronę środkowy palec.
Znowu. Gdybym nie był sobą, pewnie od razu bym się poddał, ale duma i ośli upór
mi na to nie pozwalały. Niezrażony, zacząłem pisać kolejną wiadomość. W stronę
jej okna znów poleciał kawałek gumki do gumowania. A potem kolejny, gdy za
pierwszym razem postanowiła mnie olać. Gdy zerknąłem na nią, znad kartki, miała
już ubraną ciemną bluzkę na ramiączkach.
-'Nadal jesteś zła?' - to było akurat
widoczne gołym okiem, ale zawsze warto było się upewnić. Tym razem byłem już
przygotowany na oglądanie jej środkowego palca. I znów, jakże bardzo się
pomyliłem. Obserwowałem, jak zrezygnowana, wypuszcza powietrze z ust, a
następnie w asyście mazaka i pliku kartek, siada na parapecie i zaczyna pisać
coś na kartce.
-'Tak. Zachowałeś się dziecinnie. Rodzice nie
uczyli Cię, że nie ocenia się ludzi ogólnikowo?' - najwidoczniej
rzeczywiście nie znosiła takiego podejścia. Ja też za takim czymś nie
przepadałem, ale wtedy chyba rzeczywiście za bardzo się zagalopowałem.
Popełniłem błąd, którego sam przez całe życie starałem się unikać.
-'Wiesz... Ciężko czegokolwiek nauczyć się od
rodziców, kiedy non stop nie ma ich w domu. A Itachi nie daje mi zbyt dobrego
przykładu.' - zaśmiałem się sam do siebie. Szybko jednak spoważniałem,
widząc, jak Sakura marszczy czoło.
-'Wasi rodzice nie mieszkają z Wami?' -
zaśmiałem się z tego pytania. Mi wydawało się niebywale głupie, ale nie mogłem
jej tak odpowiedzieć. Nie teraz, kiedy nasze stosunki wracała na początkowy,
właściwy tor.
-'Mieszkają. Maksymalnie do czterech dni, raz
na pół roku. Mają drugi dom w Nowym Jorku i tam prowadzą rodzinną firmę' -
odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Nie raz zastanawiałem się, czy brakuje mi
obecności rodziców, jednak zawsze odpowiedź była taka sama: NIE. Od małego
byłem wychowywany tak, a nie inaczej i nigdy mi to nie przeszkadzało. Miałem
kilka opiekunek i przede wszystkim Itachiego, który zawsze był przy mnie i
zawsze mi pomagał, gdy coś szło źle. A rodzice dbali o nas na odległość. To
dzięki nim miałem to, co miałem i byłem im za to wdzięczny.
-'Twoi rodzice mają firmę? Czym się zajmują?'
-'Produkcją obuwia damskiego i męskiego.
Sportowego, eleganckiego, na co dzień. Każdego rodzaju w zasadzie.' -
niespodziewanie Sakura zerwała się z miejsca i popędziła do innego pomieszczenia,
z którego po chwila wyszła, niosąc beżowe szpilki. Po czarnej podeszwie
poznałem, że to wyrób firmy Uchiha. Louboutin miał monopol na podeszwę
czerwoną, a my na czarną. Dodatkowo od spodu i na wkładce wewnątrz buta
znajdowało się logo firmy w postaci czerwono-białego wachlarza. Był to pomysł
mojej mamy, który według niej miał symbolizować lekkość, wygodę i delikatność.
-'Te dostałam od mamy w zeszłym roku na
urodziny. Przywiozła mi je po podróży do Nowego Jorku. Nawet nie przyszło mi na
myśl, powiązanie Waszego nazwiska z tą marką. Mam jeszcze trampki, które kiedyś
przywiózł mi tata, ale do tamtych musiałam się już dołożyć. Te ceny to koszmar.
Marzą mi się jeszcze czarne szpilki, ale zanim na nie nazbieram, to miną wieki'
- wykrzywiła usta w śmiesznym grymasie. Powoli wsuwała stopy w beżowe szpilki,
a gdy wstała w nich i okręciła się wokół własnej osi, zachłysnąłem się powietrzem.
Jeśli do niedawna sądziłem, że Sakura ma niesamowicie długie i zgrabne nogi, to
teraz byłem skłonny przysiąc, że wspanialszych nóg nigdy nie widziałem. Wpatrywałem
się w nią urzeczony, gdy usiadła ponownie na parapecie, zdjęła buty i zaczęła
pisać coś na kartce, którą po chwili znów mi pokazała - 'To najwygodniejsze buty, jakie kiedykolwiek miałam:)' - posłała w
moim kierunku słodki uśmiech, który był dla mnie swoistym znakiem, że wszystko
jest już w porządku między nami. Z radości, wyszczerzyłem się w jej kierunku.
Na chwilę zamknąłem oczy, a gdy ponownie je otworzyłem, zobaczyłem, że Sakura z
szerokim uśmiechem macha dłonią w moją stronę. Jej policzki pokrył delikatny
rumieniec. Już zamierzałem jej odmachać, gdy poczułem za sobą czyjąś obecność.
Zaskoczony zerknąłem za siebie i zauważyłem Itachiego, który z zaangażowaniem
machał dłonią w stronę dziewczyny i prezentował swój idealnie prosty zgryz.
-Czego?
- warknąłem przez zęby. Widząc ich entuzjastyczne powitanie na odległość, coś
we mnie pękło. Zły wstałem z zajmowanego miejsca i stanąłem na przeciwko mojego
brata, zasłaniając mu widok na Sakurę. Byłem od niego o kilka centymetrów
wyższy. Itachi zawsze był drobniejszy niż ja. On swoją budowę odziedziczył po
matce, a ja po ojcu. A mimo to, to do niego dziewczyny lgnęły, jak pszczoły do
miodu. I najwidoczniej Sakura też połknęła haczyk i zainteresowała się tym
babiarzem. Bynajmniej wcale mi się to nie podobało.
-Chciałbym
ci przypomnieć, że za pół godziny zaczynasz lekcje. Nie spóźnij się - denerwował
mnie. Mówił do mnie, ale wychylał się zza mnie i spoglądał na Sakurę,
uśmiechając się od ucha do ucha. Cholerny Itachi!
-Wiem.
Możesz już iść - całkiem zapomniałem, że niebawem powinienem pojawić się w
szkole. Poświęciłem całą swoją uwagę Sakurze i przestałem zwracać uwagę na
otaczający mnie świat. Nawet nie zauważyłem, kiedy Itachi pojawił się w moim
pokoju. Teraz pragnąłem, żeby jak najszybciej zniknął za drzwiami, a jednak on
wciąż uparcie stał przede mną i wpatrywał się to we mnie, to w Sakurę. W końcu,
zlitował się, wzruszył ramionami, pomachał naszej sąsiadce i wyszedł. Wreszcie
mogłem wrócić do przerwanej konwersacji. Czym prędzej usiadłem na parapecie i
spojrzałem na wciąż zarumienioną dziewczynę. Irytowało mnie to, że Itachi
jakimś cudem już zdążył namotać w jej głowie. Napisałem więc wiadomość, która
mogłaby jeszcze bardziej zbliżyć nas do siebie.
-'Moglibyśmy się spotkać wieczorem przed
Twoim domem i porozmawiać bezpośrednio? Chciałbym lepiej Cię poznać! :)' -
Itachi zapewne nie zrobił nic, a jednak ją podbił. Ja musiałem jak zawsze
bardziej się wysilić.
-'Nie. Wybacz. Muszę iść' - nie takiej
odpowiedzi się spodziewałem. A potem zasłoniła okno żaluzjami i tyle ją
widziałem.
***
Jesteś głupia Haruno! Krzyczałam na
siebie w myślach. Odpisałam mu tak szybko, niemal instynktownie. Byłam
wewnętrznie rozdarta. Jakaś część mnie wręcz marzyła o spotkaniu z nim. Z
jakiegoś niewyjaśnionego powodu ciągnęło mnie do niego. Nie potrafiłam długo
się na niego złościć. Mogłabym pisać z nim godzinami. A jednak z drugiej strony
nie chciałam, żeby poznał mój mały sekret, o którym i tak wiedzieli już niemal
wszyscy w okolicy. Do tego wszystkiego dochodził fakt, że niemal go nie znałam,
a jednak wydawał mi się niezwykle bliską osobą. Czułam, że mogłabym powiedzieć
mu wszystko, a jednak nie potrafiłam się przemóc i wyjawić mu tego, że nie mogę
mówić. Przynajmniej do czasu.
Miałam
nadzieję, że z powodu mojej odmowy nie obrazi się na mnie. Zrezygnowana
podeszłam do laptopa i włączyłam go. Czekając, aż komunikator się załaduje i
błagając w myślach, aby Ino była dostępna, szukałam w szufladzie szafki nocnej
mazaka i bloku rysunkowego. Moje nadzieje w jednej chwili wyparowały, widząc
czerwoną chmurkę przy imieniu przyjaciółki. A chciałam jej tak wiele
powiedzieć. O Itachim, o Sasuke, o Hinacie. Nawet o moim fantastycznym
nauczycielu. I przede wszystkim musiałam poinformować ją o zbliżającym się
terminie zabiegu. Jeszcze dokładny termin nie był ustalony, ale byłam pewna, że
długo nie będę musiała na niego czekać. W ciągu tych kilku dni wydarzyło się
tak wiele, że nie mogłam dłużej dusić tego w sobie. Otworzyłam okno rozmowy i
mimo wszystko zaczęłam pisać wszystko, co przyszło mi na myśl. Byłam pewna, że
Ino odczyta to, gdy tylko wróci do domu. Wierzyłam w nią!
***
Od
razu po powrocie do domu pognałem do kuchni, gdzie spodziewałem się zastać
mojego brata. Nie pomyliłem się. Itachi siedział na kuchennym stołku i sączył z
butelki piwo. Przed nim leżał telefon komórkowy. Zszedłem go od tyłu i przez
jego ramię zerknąłem na wyświetlacz. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to
imię naszej sąsiadki. Po chwili wyświetlacz zgasł i pojawiło się czarne tło.
-Nieładnie
tak podglądać - skarcił mnie, odwracając się w moją stronę. Przekląłem
siarczyście w myślach, ale nie zamierzałem zrezygnować z mojego planu.
-Co
cię z nią łączy? - wypaliłem, bez
owijania w bawełnę. Zawróciła mi w głowie i nagle się okazuje, że coś jest na
rzeczy między nią, a moim bratem. Przecież z powodu zobaczenia tego babiarza
przez okno, nie rumieniłaby się aż tak intensywnie.
-Mówisz
o Sakurze? Kolegujemy się tylko - nie uwierzyłem mu. I najwidoczniej on sobie
też nie do końca wierzył, bo po chwili zaśmiał się i pokręcił głową - Poznałem
ją dwa dni temu na naszym boisku. Szukała biblioteki, zgubiła się, miałem ją
zawieźć, zgubiliśmy się i trochę pogadaliśmy i potem jakoś wróciliśmy do domu.
To tle.
-Podoba
ci się, prawda? - warknąłem. Powoli zaczynały boleć mnie dłonie, od początku
rozmowy zaciśnięte w pięści - Jeśli ją zranisz, to pożałujesz!
-Byłbyś
skłonny zerwać dla niej z Karin? - to
pytanie trochę zbiło mnie zz tropu, a mimo to bez zastanowienia przytaknąłem. Z
Karin zamierzałem skończyć przy pierwszej lepszej okazji, tylko jak na złość
nie pojawiała się od tygodnia w szkole - Sakura mnie nie interesuje. Może
faktycznie. Spodobała mi się. Ale jeśli tobie na niej zależy, to ingerować nie
będę. Jest wiele dziewczyn takich, jak ona.
-Mylisz
się! Sakura jest jedyna w swoim rodzaju - Itachi zmarszczył brwi i przez moment
przypatrywał mi się w zamyśleniu, a potem jego usta wykrzywiły się w delikatnym
uśmiechu.
-Masz
rację. Inne potrafią mówić - zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu, wstając z
zajmowanego krzesła. Nie wierzyłem własnym uszom.
-Co?
- z moich ust wydostało się standardowe w takich chwilach pytanie. Miałem
nadzieję, że się przesłyszałem, a jednak nadzieja okazała się matką głupich i
tym razem.
-Sakura
od wypadku jest niema - i tyle widziałem mojego brata. Zostawił mnie samego na
środku kuchni z totalnym bałaganem w głowie.
~*~
Wybaczcie,
wybaczcie, wybaczcie za to opóźnienie! Nie sądziłam, że tak ciężko będzie mi
się zabrać za pisanie w trakcie wyjazdu, a także po nim. Miałam takie plany, a
nie zrobiłam kompletnie nic! A wszystko za sprawą książek. Wzięłam z regału
kilka tak fantastycznych książek, które tak mnie wciągnęły, że zapomniałam o
Bożym świecie :) [Tak na marginesie, swoją drogą polecam wszystkie książki
Christophera Moora oraz "Cyrk nocy" Erin Morgenstern" :P]
Kolejny
rozdział ukaże się może za dwa, a może za trzy tygodnie. Nie chce nic
obiecywać, bo nie wiem, jak mi to wyjdzie. Póki co muszę skupić się na
partówce, bo od prawie roku na TAMTYM BLOGU nic nie
opublikowałam i bardzo źle się z tym czuję. Dlatego postanowiłam solidnie
zabrać się do roboty i skończyć chociaż jedną partówkę. Także za wszystkie
opóźnienia z góry przepraszam i proszę bardzo o wyrozumiałość.
Całuję,
pozdrawiam i do następnej! :*
Jej! Ile emocji :D Tak się stęskniłam za Twoimi notkami... Mam nadzieję, że postarasz się szybko coś dodać i mam nadzieję, że faktycznie zmieścisz się w tych trzech tygodniach ^^
OdpowiedzUsuńLiczę, że Sasuke nie zniechęci się do naszej koleżanki przez brak mowy. Byłby totalnym kretynem!!
No i się cieszę, że zrywa z tą całą p***ą, k***ą itd. Nie będę wymieniała pozostałych epitetów, które błąkają mi się po głowie XD
To cóż, życzę powodzenia z notkami a jeżeli chodzi o książki to całkowicie cię rozumiem :D też uwielbiam czytać i wiem jak to jest "tonąć" w świecie bohatera ^^
Dlatego wybaczam ci takie przekładanie :*
Pozdrawiam ciepluśko i czekam na więcej,
Wierna czytelniczka
Hejka!
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam wcześniej, ale nie chciało mi się dodawać komentarza. Tak, tak leń ze mnie! Ale dość o mnie!
Rozdział:
Bardzo przeżywałam to zainteresowanie Itachiego Sakurą, nawet nie wiesz jak bardzo. Byłam gotowa na to, że oni będą coś ze sobą tak bardziej kręcić, a ty taki szok! Itaś jest gotowy oddać ją swojemu bratu, jeśli zerwie z Karin. O.o
NIE WIERZE PO PROSTU!
Jednak coś mi się wydaje, że Sakurze nie koniecznie tak od razu przejdzie to zafascynowanie booooskim Itachim. <3 Coś jeszcze z tego będzie nie?
Byłam w totalnym szoku jak przeczytałam w jaki sposób Sasuke dowiedział się o "problemie" Sakury. Swoją drogą to nie rozumiem właśnie dlaczego mu o tym nie powiedziała, jak miała ku temu okazje. I tak jak napisałaś, wszyscy już o tym wiedzą. W sumie to pewnie bała się, że ją uzna za dziwadło.... No, na ten temat mogłabym rozprawiać godzinami, a nie o to tu chodzi. Także krócej:
SUPER ROZDZIALIK! CZEKAM NA NASTĘPNE!
Pozdrawiam Paulina. :D